[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nigdy więcej nie spotykać się z nią. Nie, romanse, flirt i uśmiechy nie
były przeznaczone dla Laury Novak i Jasona Fletchera.
Pamiętając o plotkach krążących po szpitalu i mając na względzie
kręcący się wszędzie personel, cofnęła się o dwa kroki, starając się
zachować pozory całkowitej, zawodowej obojętności.
- Panie doktorze! - powiedziała jednym tchem, traktując jego
prośbę jako dalszą część gry. - Mam panu do zakomunikowania dwie
wiadomości. Po pierwsze: środek, który zalecił pan pani Kessler,
podziałał jak cud i cały dzień czuła się wyśmienicie. Czy mógłby pan
wydać polecenie, aby stosować go nadal?
- Oczywiście, panno Novak. - Ciągle uśmiechał się ujmująco. -
Myślę, że mniej więcej za tydzień otrzymamy z laboratorium wyniki
analizy dilaudydu. - Zbliżył się, niwelując wytworzony przez Laurę
dystans i nie spuszczając z niej wzroku. - Dziś wieczorem zjemy u mnie
kolację. Kupiłem w delikatesach sałatkę, pieczonego kurczaka i&
- Drugą sprawą, o jakiej chciałam panu powiedzieć, jest to, że nie
mamy już powodu do dalszego prowadzenia tej gry. Nie musimy
spotykać się poza szpitalem. Miniony weekend nie będzie miał
konsekwencji. Wiem to na pewno. - Zarumieniła się i odwróciła wzrok. -
Powiedziałam, że dam panu znać, kiedy to nastąpi i tak też się stało!
Odwróciła się i poszła szybkim krokiem do pokoju pielęgniarek.
Jason patrzył za nią, starając się zrozumieć znaczenie usłyszanych słów.
Nie będzie więc małego Fletcherka. Zaryzykowali i mieli szczęście. Nie
musiał uspokajać sumienia, nie musiał pokutować za swój grzech. Był
wolny - powinien się cieszyć.
Ale nie cieszył się wcale. Zasępiony, próbował przeanalizować
swoje uczucia. Nie znał dotąd uczucia& straty. Tak, to chyba najlepsze
słowo.
Zamiast radować się cenną wolnością, poddał się
obezwładniającemu poczuciu straty. Patrzył przed siebie pustym
wzrokiem, w głowie miał zamęt. Czyżby pragnął dziecka? To prawda, że
pogodził się już z taką możliwością, ale&
Nagle Jason pojął prawdę. Możliwość ciąży Laury niejako
gwarantowała trwanie ich związku, a teraz było to nieaktualne - ta
świadomość go przygnębiła. Zjawisko takie określano w psychologii
terminem  dysonans poznawczy , Jason użył go nawet dzisiaj w trakcie
zajęć ze studentami. Dysonans poznawczy występuje wtedy, gdy dana
osoba znajduje się między dwoma sprzecznymi uczuciami. Dokładnie
tak, jak w przypadku kolegów szkolnych Terry'ego. Nie chcieli
uwierzyć, że ktoś w ich wieku może być sparaliżowany i na stałe
przykuty do łóżka, a równocześnie pragnęli okazać mu współczucie.
Jason i trener drużyny piłkarskiej rozwiązali dylemat nie poprzez
pozostawienie chłopcom wyboru, ale nakazując im przyjść w
odwiedziny do szpitala.
Dysonans poznawczy w stylu Jasona Fletchera! Chciał zachować
wolność bez zobowiązań i wieść kawalerski żywot i wiedział, że
związek z Laurą położy temu kres. Kiedy po raz pierwszy wziął ją w
ramiona, zrozumiał, że tej kobiecie mógłby oddać się bez reszty. A to
oznaczałoby koniec beztroskiej samotności. Przekonanie o ciąży Laury
rozwiązałoby ten problem. Wtedy Jason nie miałby wyboru. Gdyby
Laura była w ciąży, musiałby się z nią ożenić.
Okazało się, że nie jest i Jason mógł dokonać wyboru między
Laurą a swoją wolnością, między stanem kawalerskim a małżeństwem.
Mógł wyciągnąć mały czarny notatnik i umówić się na spotkanie z Anną
albo Stefanią. Nie zrobił tego. Pragnął jedynie zapomnieć o tym, że
Laura nie urodzi mu syna i o wypływającym stąd poczuciu utraty czegoś
ważnego.
Wszystko to wytrąciło go z równowagi i zmartwiło.
Z tych posępnych myśli wyrwał Jasona głos stażysty, który
poprosił o skonsultowanie diagnozy jednego z pacjentów. Potem poszedł
do Terry'ego i zabawiał chłopca i jego kolegów. Gdy miał jakieś zajęcie,
mógł przynajmniej nie myśleć o Laurze.
- Lauro, kochanie, ktoś do ciebie! - ożywiony głos ciotki Sally
przerwał rozgrywany na podwórku mecz siatkówki.
- To Jason Fletcher! - wykrzyknęła Lianna. - Nowa miłość Laury.
Spojrzenia wszystkich zwróciły się na wysokiego mężczyznę,
ubranego w dżinsy i szarą bawełnianą koszulkę polo. Wszedł za ciotką
Sally na niewielki ganek.
- Wcale nie jest moją nową miłością - zaprotestowała Laura, ale
wiedziała, że nikt nie zwraca na nią uwagi. Wszyscy byli zbyt
pochłonięci obserwowaniem Jasona, który szedł teraz obok wyraznie
ożywionej ciotki Sally.
Laura miała serwować piłkę, ale pozostała na miejscu,
podenerwowana i bez uśmiechu. Jason tutaj? Nie mogła w to uwierzyć.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć ani jak się zachować. Obecność
rodziny czyniła sytuację jeszcze bardziej niezręczną.
- To moje wnuczęta - dumnie powiedziała ciotka Sally, wskazując
na grupkę dzieci w wieku od ośmiu do piętnastu lat, stojących po jednej
stronie siatki. - Kuzyni Laury - dodała. - A to moi synowie - Jim i Dick -
i ich żony - Magie i Jean. To zaś Lianna, siostra Laury. Podejdzcie tu
wszyscy i poznajcie przyjaciela Laury - Jasona Fletchera. Lauro, nie
powiedziałaś mi, że umówiłaś się dziś na randkę.
Ciotka Sally - nieduża, jasnooka i siwowłosa staruszka - była
najwyrazniej zachwycona niespodziewanym pojawieniem się Jasona.
- Bo i nie umówiłam się - powiedziała Laura i uśmiechnęła się do
ciotki, usiłując jednocześnie uniknąć spojrzenia Jasona.
- Ależ, Lauro, przecież umówiliśmy się dzisiaj. Powiedziałem, że
wpadnę po ciebie o pół do siódmej. Czyżbyś zapomniała?
Jego spojrzenie przesunęło się po żółtych szortach i bluzie w tym
samym kolorze. Włosy Laury związane były w koński ogon, ale kilka
pasemek wymykało się spod elastycznej opaski. Była boso i nie miała
makijażu. Rzeczywiście nie była ubrana jak na randkę. Jason w
zamyśleniu ściągnął brwi.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? - zapytała Laura, zbyt
rozwścieczona jego widokiem, by zachować zimną krew. - Jeśli nawet
udało ci się dostać książkę telefoniczną Farview, to przecież nie
wiedziałeś, jak brzmi nazwisko wujostwa. Nie nazywają się Novak.
- Mamy na nazwisko Bryn - podpowiedziała ciotka Sally. - Alice,
matka Laury, była moją siostrą.
- Ponieważ zapomniałaś podać mi adres, poprosiłem o pomoc
naszą wspólną przyjaciółkę, Danę. - Spojrzenie Jasona wywołało
delikatne mrowienie na skórze Laury. - Przyjechała tutaj, żeby cię zabrać
na piknik, nie pamiętasz? Była po prostu wniebowzięta, że może mi
pomóc.
Laura przypomniała sobie, z jaką radością Dana opowiadała jej o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl