[ Pobierz całość w formacie PDF ]
polizuje- dodała kwaśno. - Zapewnerzadkoma doczynienia
z tak atrakcyjnymi kawalerami.
- No, to jesteśmykwita, bokobietytakie jak Jessie zdarzają
się raz natysiąc- odpowiedział uprzejmieJohn.
Jessiezrozumiała, żepani Beamishrzeczywiściedziałamuna
nerwy, miaławięcjedynienadzieję, żejegodobremanierywez-
mą górę. Gdyby kobieta poczuła się urażona, reszta weekendu
byłabyzmarnowana. Musielibywyjechać, a Jessie nie miała na
tonajmniejszej ochoty. Dobrzesię bawiła. Niewyczerpanaener-
giaJohnaniecojąmęczyła, alebył ontakstymulującymkompa-
nem...
- Jesteś bardzoszarmancki. - Pani Beamishpoklepałagopo
ramieniu. - Dozobaczenia pózniej.
JessiezerknęłanaJohnai, widzącwyrazjegotwarzy, uznała,
że przed dołączeniem do innych powinien ochłonąć. Szybko
otworzyła drzwi swojegopokojui zaprosiłagodo środka. Potem
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
37
wyciągnęła z walizki wełniany sweter w irlandzkie wzory, pasu-
jącydobrązowej spódnicyi jedwabnej bluzki rdzawegokoloru.
- Rówieśnik! - wybuchnął John. - Nie jestemjej rówieśni-
kiem! Jest z piętnaście lat ode mniestarsza!
- Oczywiście - przytaknęła Jessie, rozbawiona. - Amówi
się, żetokobietysąwrażliwenapunkcieswegowieku!
- Cowtym śmiesznego?!
- Właściwienic, bozłe manierynigdynie są śmieszne. Ale
dlaczego tak się przejmujesz? - Jessie przysiadła na łóżku, by
odwrócić sweter na prawą stronę.
- Chodzi ozasadę. - Złyspacerował popokoju.
- Kiedy ludzie tak mówią, to nigdy nie chodzi o zasady
- powiedziała zeznajomością rzeczy. - Zwyklechodzi opienią-
dze. Albo, jak wtymwypadku, opróżność.
- Próżność?
- Czyteż zbytnią dumę. Nieprzejmuj się. Zostałoci jeszcze
parę ładnych lat... dziadku. - Nie mogła się powstrzymać od
kpiny.
- Jaci dam dziadka"! - Przemierzył pokój, wyrwał jej zręki
sweter i rzucił na podłogę.
- Hej, trochę szacunku! - zaprotestowała Jessie. - Zrobiłygo
ręcznienadrutachmałezielonekrasnoludki wdalekiej Irlandii.
- Dodiabłazkrasnoludkami! - Pchnął ją dotyłui samopadł
obok na łóżko.
- Uważaj, nienależyimsię narażać - rzuciłanieconieprzy-
tomnie, gdypochylił się nad nią. Poczuła ciepło jegociała tuż
obok.
- Nikomunienależysię narażać, pani mecenas. - Jegooczy
rozbłysłyintensywnymsrebrnym światłem.
Wstrzymała oddech, gdy uniósł się nad nią, opierając na
łokciach. Czubki jej piersi muskałyjegotors i czuła, jakodtego
twardnieją. Poruszyła się niespokojnie, gdyprzycisnął ją swoim
ciężaremdomateraca.
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
38
- Niemyślę...
- Na pewnonie - przytaknął, wpatrując się wjej miękkie
i pełne wargi.
- John? - Nerwowoprzesunęła ponich językiem. Rozbraja-
jące Ciepłozdawałosię opływać jej ciałoi utrudniać myślenie.
Zdrowy rozsądek podpowiadał, że wobecnej chwili jakiekol-
wiek emocjonalne zaangażowanie jest kiepskimpomysłem, ale
niebyła wstaniejasnomyśleć, gdyJohn ją obejmował.
- Masz skórę jak atłas, Jessie. - Przesunął lekko palcami
wzdłuż jej policzka i podbródka.
Patrzyła na zdecydowaną linię jego ust i zastanawiała się,
jakbysmakowałyprzypocałunku.
- Ciekawa? - zamruczał John. - Nie wiesz, że ciekawość to
pierwszystopień dopiekła?Azatem... - Jegowargi naglespo-
częły na jej ustach. Poczuła, jak delektuje się ich aksamitnym
ciepłem. Gdywkońcuuniósł głowę i spojrzał wjej twarz, wjego
oczachpojawiłosię zadowolenie- i coś jeszcze, czegoniepotra-
fiła określić.
- Noi co?- szepnął, leciutkocałująckącikjej ust.
- Co: co? - obróciła głowę, na próżno usiłując uciec spod
jegowarg.
- Czycałuję jakstaruszek?
Jessiewestchnęła. Najwyrazniej Johnniezatracił się wpoca-
łunkutakjakona. Uznała, żejegoniedostateczne, ajej nadmier-
nezaangażowaniepowinnopodziałać jakkubeł zimnej wody.
- Nowięc?
- Skąd mamwiedzieć? Nigdynie całowałamsię z żadnym
staruszkiem.
- Niewykręcaj się. - Zsunął się zniej i wstał.
- Niedopominaj się komplementów.
- Ach, więcbyłbytokomplement?- roześmiał się.
- Masz znakomicie opanowaną technikę - oświadczyła.
- Wgłowiemi się kręci, jakpomyślę, gdziesię tegonauczyłeś.
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
39
Zapewne miąłeś burzliwą młodość. Nie mówiąc już o wieku
dojrzałym.
- Niebędziemyonimmówić - przytaknął, podającjej swe-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]