[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wizycie w domu Fosterów i udziale w przyjęciu z okazji święta
Niepodległości, ów wydawca zdecydował się poświęcić niemal cały
numer temu, co zatytułował Przyjęcie w Fosterowskim stylu .
240
W numerze pojawiły się wielkie zdjęcia stołów zastawionych
ręcznie malowaną przez babcię porcelaną i ozdobionych bukietami
układanymi przez matkę Corey z kwiatów rosnących w ich ogrodzie
oraz maleńkiej szklarni. Były tam też piękne fotografie ulubionych
dań rodziny, z dołączonymi przepisami, a także wskazówki, jak ho-
dować zioła, owoce i warzywa, użyte do przygotowania pokazanych
potraw. Ale najważniejsze słowa znalazły się pod koniec artykułu,
gdzie Mary wyjaśniała filozofię ich życia: Myślę, że największą
przyjemność przy wydawaniu przyjęcia, gotowaniu posiłku, plano-
waniu ogrodu, czy urządzaniu pokoju czerpie się z wykonywania te-
go wspólnie z ludzmi, których kochamy. W takim wypadku zawsze
ma się satysfakcję z pracy, bez względu na jej wymierne efekty .
To ostatnie zdanie nazwano kwintesencją Fosterowskiego ide-
ału i określenie to szybko się przyjęło. Wkrótce i inne czasopisma
zainteresowały się Fosterami, zabiegając o artykuły i zdjęcia, za
które chciano płacić wysokie stawki. Mama i babcia mogły jedynie
przygotować tworzywo felietonów - tak więc pisaniem zajęła się
Diana, a oprawą fotograficzną Corey.
Na początku było to jedynie rodzinne hobby.
Ale w 1987 roku, pięć miesięcy po dramatycznym załamaniu na
giełdzie, Robert Foster zmarł nagle na wylew. Wkrótce potem jego
prawnik i główny księgowy ujawnili katastrofalny stan finansów
rodziny i wówczas stało się zrozumiałe, czemu w ciągu ostatniego
roku Robert żył w takim napięciu, i przed czym próbował ochronić
swoich najbliższych. I właśnie wtedy hobby musiało przekształcić
się w rodzinny interes, żeby zapewnić im środki do życia.
Mogło się to zrealizować dzięki pomocy Elyse Lanier, żony jed-
nego z czołowych biznesmenów w Houston. Kilka tygodni po
śmierci Roberta zadzwoniła do Mary i zaproponowała, by podjęła
się ułożenia menu i aranżacji stołów na zbliżający się Bal Orchidei.
Kiedy Mary się zgodziła, Elyse użyła wszystkich swoich niebaga-
telnych wpływów, by komitet organizacyjny wyraził zgodę na po-
dobne rozwiązanie.
Po raz pierwszy w historii miasta jedna osoba miała się zająć
całością przygotowań do tak dużego przedsięwzięcia. Ze strony
Elyse był to gest przyjazni i wsparcia, o którym Mary nigdy nie za-
pomniała. Gdy kilka lat pózniej mąż Elyse został burmistrzem
Houston, Mary wreszcie miała okazję, by wyrazić swoją wdzięcz-
ność. Wkrótce po wyborach Lanierom został dostarczony wiklinowy
kosz wielkości niewielkiego samochodu, przewiązany olbrzymią
kokardą w barwach narodowych.
241
W środku znajdował się zestaw piknikowy na dwadzieścia cztery
osoby - ręcznie malowane talerze z porcelany, filiżanki ze spodkami,
podstawki pod kieliszki do wina, świeczniki, solniczki i
pieprzniczki, obręcze na serwetki oraz ręcznie dziergane, koronkowe
obrusy. Każda sztuka była dopracowana w najmniejszym szczególe.
Na każdej widniał mały czerwono-biało-niebieski monogram
Lanierów.
Choć po balu przygotowanym przez Mary Fosterowie stali się
ulubioną firmą cateringową elit, nigdy w ten sposób nie zdołaliby
zarobić dość pieniędzy, żeby zachować dotychczasowy poziom ży-
cia, a poza tym ciężka fizyczna praca zaczęła się odbijać na zdrowiu
mamy i dziadków.
W końcu to Diana zdecydowała, że nadszedł najwyższy czas, by
zdyskontowali swoją sławę, zdobytą dzięki licznym artykułom w
czasopismach, i przestali męczyć się z cateringiem, do którego w
zasadzie nie mieli odpowiedniego przygotowania ani zaplecza.
Ostatecznie była córką biznesmena i choć Robert Foster - jak wielu
bogatych Teksańczyków lat osiemdziesiątych XX wieku - stracił for-
tunę, Diana najwyrazniej odziedziczyła po nim żyłkę do interesów.
Przygotowała drobiazgowy biznesplan, zebrała artykuły prasowe
i przepisy, które zostały opublikowane przez te wszystkie lata, a do
tego dołączyła fotografie Corey, dokumentujące dotychczasowe
osiągnięcia rodziny.
- Jeżeli mamy osiągnąć sukces... - powiedziała do siostry tuż
przed wyjściem na ważne spotkanie z dyrektorem banku, swego
czasu zaprzyjaznionym z ojcem -...musimy mieć solidne zaplecze
finansowe. Inaczej zbankrutujemy - nie z powodu niekompetencji,
ale z braku płynności finansowej przez pierwsze dwa lata.
Jakimś cudem Diana zdobyła potrzebne im fundusze.
Pierwszy numer Foster's Beautiful Living ukazał się w na-
stępnym roku i chociaż na początku musieli stawić czoło wielu po-
ważnym trudnościom, w końcu czasopismo spotkało się z uznaniem
czytelników. W niedługi czas potem Foster Enterprises zaczęło też
wypuszczać na rynek książki kucharskie, a także albumy ze
zdjęciami Corey, które zostały okrzyknięte wydarzeniem ar-
tystycznym i przyniosły rodzinie spory dochód.
I właśnie to wszystko doprowadziło ją teraz do Newport, pomy-
ślała Corey kwaśno. Po ponad dziesięciu latach jej życie zatoczyło
pełne koło: znowu miała wziąć pod pachę aparat i ruszyć na spo-
tkanie ze Spencerem Addisonem...
242
Przerwała te rozmyślania, spojrzała na zegarek i szybko otwo-
rzyła drzwi samochodu. Kiedy wchodziła po frontowych schodach,
zdała sobie nagle sprawę z tego, że nie przeraża jej już myśl o spo-
tkaniu ze Spencerem. Przez ponad pół godziny siedziała w aucie,
wyciągając na powierzchnię stare, niemiłe wspomnienia, które
swego czasu pogrzebała na strychu wraz z albumami pełnymi zdjęć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]