[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dostrzega od razu, że major Schlamm, prawa ręka dowódcy dywizji bombowej, jest dziś wyjątkowo
poważny.
 Coś złego?  zapytał mimochodem, tak aby inni nie mogli usłyszeć. Znali się obaj jeszcze z czasów
przedwojennych. Schlamm był starszy od niego o jeden stopień, zawdzięczając to jedynie temu, że całą
wojnę obijał progi sztabów. Kreis nie miał mu nawet tego za złe. Uznał, że i tak jego kolega lepiej służy
ojczyznie niż ci, którzy tak ją  ukochali , że nie opuszczali Reichu ani na chwilę przez cały czas trwania
działań wojennych. Z tytułu dawnej przyjazni Schlamm nie zapomniał o swym koledze pozostającym, w
stopniu hauptmanna i wyrabiał mu dobrą markę u generała.
 Złego nic, ale...  major zawiesił głos na widok kilku młodych oficerów, którzy w tej chwili weszli
do pokoju.
Kreis nie byłby zaskoczony złą nowiną, skoro wszystkie ostatnie wiadomości nie należały do
najlepszych. Interesowało go tylko, czy sprawa dotyczy frontu, czy też może Berlina.
Pokój był niewielki, na czołowej ścianie wisiała mapa, przesłonięta teraz zielonym papierem, pośrodku
stół z epidiaskopem. Ten przedmiot właściwie zdradzał cel całej tej, systemem alarmowymi zwołanej,
odprawy. Nowe zachęcające obrazki  pomyślał ze złością, bo przecież zgodnie z planem dzisiejszy
wieczór miał być wolny.
Generał jak zwykle był punktualny. O godzinie siedemnastej Schlamm zameldował mu o obecności
oficerów na zarządzonej odprawie.
Dowódca dywizji lotnictwa bombowego miał minę beztroską, co tym bardziej zaniepokoiło Kreisa.
Znał jego  psychologiczne upodobania i wiedział, że jego wesoła twarz z zasady zapowiadała coś wręcz
przeciwnego.
Generał podszedł do okna, odchylił kotarę.
 Piękny wieczór jest zwiastunem wspaniałej nocy. Meine Herren, życzę wam takiej nocy. %7ładnej
wycieczki nie można uznać za udaną, jeśli przedtem nie obejrzy się w przewodniku obiektów, które
zamierzamy wizytować. Mam panom do zaoferowania, coś czego dawno nie było. Za chwilę pokażę zdjęcia,
na które proszę zwrócić uwagę nie tylko ze względu na ich treść, ale i na doskonałość techniczną. Autorów
tych zdjęć przedstawiłem do nagrody. Mam nadzieję, że zostaną nagrodzeni również i ci, którzy zrobią z
nich najlepszy użytek...
Wbrew oczekiwaniom na twarzach zebranych nie dostrzegł ani cienia entuzjazmu, ani też uznania dla
jego, jak mu się wydawało, dowcipnego wystąpienia.
Błaznuje  pomyślał Kreis.  Nie błaznowałby, gdyby chociaż raz wziął udział w takiej wycieczce.
Przy przesłoniętych oknach obraz rzucony na mały ekran był zupełnie wyrazny nawet z dalszego
miejsca. Zdjęcia rzeczywiście były doskonałe. Bez najmniejszego trudu rozpoznawało się cienką nitkę
mostu, rzadkie drzewa na brzegu rzeki, dalej zabudowania dworca oraz stłoczone obok siebie rzędy
wagonów, rzucające na ziemię nieznaczny cień. Takich zdjęć Kreis nie oglądał od czasów, gdy jeszcze w
oficerskiej szkole uczył sie rozpoznawać obiekty naziemne na specjalnie przygotowanych fotografiach
wzorcowych. Musiał przyznać, że to, co widział teraz, było nad wyraz zachęcające.
 Mam nadzieję  ciągnął generał, kiedy ponownie odsłonięto okna  że taki sam widok, bez
większych zmian, zobaczą panowie na własne oczy już za parę godzin. Los zsyła nam w ręce niezwykły
prezent. Takiej okazji nie możemy przepuścić. Planuję uderzenie całym pułkiem.
Na sali powstało poruszenie. Rzadko ostatnio dowództwo okazywało aż taką hojność. Tego rodzaju
decyzja świadczyłaby, że do dzisiejszej operacji przywiązuje się szczególną wagę.
 Sto dwadzieścia samolotów?!
W nagle rzuconym pytaniu było tyle szczerego zdumienia, że generał spojrzał na pytającego. Nie znał
tego młodego oficera. Prawdopodobnie był to świeżo promowany oficer, skierowany bezpośrednio po szkole
na front wschodni i nie orientujący się jeszcze w różnicach między obsadą etatową a rzeczywistością.
Generał musiał być dziś w doskonałym humorze, skoro pozwolił sobie na żart.
 Pan się myli, Herr Leutnant, eskadra pułkowa zostanie do mojej dyspozycji. To znaczy o dwanaście
samolotów mniej.
Kreis uśmiechnął się. Ten dowcip był dobry.
 Wracajmy do rzeczywistości, panowie  ciągnął generał.  Dywizjon pierwszy dwadzieścia cztery
samoloty, dywizjon drugi dwadzieścia jeden samolotów i dywizjon trzeci dwadzieścia trzy samoloty. Razem
sześćdziesiąt osiem maszyn. To powinno wystarczyć.
 Herr General  hauptmann Kreis zdecydował się zabrać głos.  To prawda, że w naszym
dywizjonie pozostało dwadzieścia jeden samolotów, ale chcę przypomnieć, że zdolnych do działań bojowych
mamy zaledwie piętnaście...
Na sali zaległa cisza. Młody oficer obrzucił Kreisa pogardliwym spojrzeniem. Generał zagryzł wargi.
Nie mógł jednak okazać zdenerwowania. Meldunek hauptmanna był bardzo istotny.
 Pierwszy dywizjon?  generał przystąpił do sprawdzenia gotowości pozostałych jednostek pułku.
 Niezdolnych do lotu siedem...
 Trzeci?
 Po wczorajszej akcji mamy osiem uszkodzonych...
 A więc razem czterdzieści siedem? Mało! Na dzisiejszą noc musimy mieć pięćdziesiąt samolotów...
Odwrócił się do okna. To potworne  myślał.  Targuję się o trzy samoloty! Przecież nie tylko
 skracanie frontu, ale i liczby rzucone na tej odprawie są wymowniejsze niż najbardziej zawiłe wywody
reichsministra Goebbelsa. Mógłby w tej chwili odwrócić się do siedzących tu oficerów i będąc jak
najbardziej w zgodzie z własnym przekonaniem oświadczyć:  Wojna jest przegrana, moi panowie .
Oczywiście nie zrobi tego. To byłoby niemożliwe z wielu powodów. Przeciwnie, trzeba zatrzeć to wrażenie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl