[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chory usiłował odpowiedzieć, ale niestety nie miał na to siły.
- Czy możecie zrobić coś, żeby tu było jaśniej? - zapytał Heike.
83
Vinga odsunęła zasłonę z maleńkiego okienka, umieszczonego wysoko na ścianie. Heike w
milczeniu przyglądał się leżącemu w łóżku mężczyznie, który z przerażeniem zerkał na
niezwykłego wuja swej przyjaciółki.
Tula pospieszyła z wyjaśnieniami:
- Dałam mu wody i trochę letniego mleka, a teraz gotuję pożywną zupę na mięsie.
- Oszalałaś? Nie wolno podawać mu nic tak esencjonalnego - uprzedził ją Heike. - Wydaje
się, że nie miał nic w ustach od kilku tygodni. A może i dobrze zrobiłaś, rozcieńczymy zupę i
przecedzimy ją. Kiedy ostatni raz jadłeś? - zwrócił się do chorego.
- On nie ma sił odpowiadać - wyjaśniła Tula.
Heike przejął rządy i zaczął wydawać polecenia. Tulę wysłał, by kupiła nową pościel i
przyniosła z powozu jego podręczne zapasy leczniczych środków, a Vingę, by znalazła
kogoś, kto mógłby zaopiekować się chorym w najbliższym czasie.
Sam Heike zajął się badaniem wycieńczonego chłopca, który był tak nieśmiały, że wolałby
zapaść się pod ziemię, nizli poddać się zabiegom dokonywanym przez kobiety. A Heike
bardzo chciał pomóc nieszczęśnikowi przynajmniej na tyle, by chory mógł opowiedzieć o
flecie...
Bo właściwie miał pewność, że Tula właśnie tutaj znalazła niebezpieczny instrument.
Kiedy Tula wróciła, pacjent był całkowicie przytomny i choć nadal słaby, to jednak mógł już
mówić. Heike wziął pościel przyniesioną przez Tulę i wypchnął dziewczynę do sklepu. Teraz
mógł zająć się myciem i przebieraniem chorego.
W końcu pozwolono jej znów wejść do sypialni.
Oczy Heikego wyrażały współczucie dla losu młodzieńca, ale gdy się odezwał, jego głos
zabrzmiał surowo:
- Twój przyjaciel ma na imię Tomas, więcej nie zdążyłem z niego wydobyć.
- Witaj, Tomasie - powiedziała Tula.
- Witaj. A jak ty się nazywasz? - spytał zawstydzony.
- Tula Backe - odparła. - Mieszkam w parafii Bergunda, a teraz jadę do Norwegii, ale
najpierw chciałam się z tobą pożegnać i porozmawiać chwilę. To szczęśliwy przypadek,
prawda?
Radosne iskierki, które płonęły w jego oczach, przygasły.
84
- Do Norwegii?
- Tak, ale tylko na trochę. Niedługo wrócę tu znów.
W tejże chwili weszła Vinga.
- Znalazłam dla niego opiekę. Kiedy się odrobinę zatrzepocze rzęsami, no i na dokładkę
pieniędzmi, to zawsze można osiągnąć cel. Pastor skierował mnie do czegoś, co nazywa się
zgromadzeniem sióstr miłosierdzia. Ale im nie wolno pielęgnować obłożnie chorego
mężczyzny. Niech niebiosa mają je w swojej opiece! Szczęśliwie mają specjalnego
pomocnika, mężczyznę, do takich posług. Będą natomiast gotować mu i sprzątać tak długo,
jak będzie trzeba. Wkrótce się tu zjawią. A co u was słychać?
- Właśnie przyszedł do siebie. No, Tomasie, chcielibyśmy się dowiedzieć, co ci dolega.
Młody inwalida odwrócił głowę.
- Byłem po prostu głupi.
- To bardzo ludzkie - stwierdziła Vinga. - A jak to się objawiało?
- Musiałbym opowiedzieć o moim życiu.
- A więc opowiadaj - poprosiła Vinga. - Możesz zacząć od Adama i Ewy, mamy czas.
Te słowa przywołały na jego twarz nieśmiały uśmiech.
- Moje dni były... takie szare. Utrzymywałem się przy życiu przez ostatnie lata, nie wiedząc
właściwie po co i dlaczego. Starałem się mieć uszy i oczy zamknięte na reakcje bliznich.
- Tak, tak, wiem coś o tym - Heike ze smutkiem pokiwał głową. - W ludziach tkwią
niezmierzone pokłady agresji. Wyładowują ją na tych, którzy są inni. Na takich jak my.
Tomas uśmiechnął się z wdzięcznością, ale zaraz zmarszczył brwi.
- Czuję się teraz taki mocny - powiedział zdumiony. - I mam nawet siłę mówić.
Vinga ruchem ręki wskazała na Heikego.
- To na pewno jego sprawka. Czy nie przykładał do ciebie swych gorących dłoni?
- O tak, naprawdę były gorące!
- Ale miałeś opowiadać o swoim życiu.
85
- A, tak. Miałem swój mały warsztat i jakoś dawałem sobie radę. Ale wszystko było takie
szare, nijakie. Byłem bardzo samotny. A potem w mój świat wkroczyła ta dziewczyna. Nie
umiem nawet wyrazić, ile to dla mnie znaczyło. My... tak świetnie się rozumieliśmy.
Szukał poparcia u Tuli, dziewczyna skinieniem głowy potwierdziła jego słowa.
- Tak, rzeczywiście tak było.
- Ale ona była szczera. Powiedziała bez ogródek, że już więcej nie będzie mogła przyjść.
Ratunku! pomyślała Tula. Niech ci się przypadkiem nie wyrwie, że niby byłam zaręczona!
Szczęśliwie się nie wygadał i mówił dalej:
- Skończyło się na dwóch cudownych spotkaniach. Ona chciała kupić flet...
Vinga spostrzegła, że Heike wiele by dał, by poznać dokładnie historię Fletu, ale nie chciał
przerywać opowieści chłopaka.
Tomas westchnął.
- A potem, kiedy już się pożegnała, nie zdradzając mi nawet swojego imienia, wszystko
przestało mieć sens. Szare, nudne dni były po dwakroć cięższe do zniesienia i wyobraziłem
sobie moje życie jeszcze przez pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat. Wciąż to sama, dzień za
dniem...
Milczeli. Rozumieli go aż za dobrze.
- Myślę, że nie zrobiłem tego świadomie, ale poddałem się. Nie chciałem dłużej żyć.
Następowało to powoli, przestałem dbać o siebie, nie jadłem tak jak trzeba, na całe tygodnie
zamykałem sklep i tylko leżałem tutaj. Brakło mi chęci, by wyjść i kulić coś do jedzenia, dość
miałem wyzwisk i naśmiewania się ze mnie i mojego niezgrabnego wózka, nie starczało mi
już sił. To ostatnie, naturalnie, z czasem stała się rzeczywistością i pewnego dnia nie byłem
już w stanie podnieść się z łóżka. Od tego czasu nie wiem, co się działo, dopóki nie
zobaczyłem... twarzy Tuli nade mną. Wydawało mi się, że znalazłem się w niebie.
- Gdyby tak było, na pewno nie mnie byś tam ujrzał - skonstatowała cierpka. Zaraz jednak
zmieniła ton: - Ale teraz masz żyć! %7łebyś nie ośmielił się umierać! Do kogo bym wtedy
poszła, u kogo mogła się wypłakać? Nic o tym nie wiecie, ale Tomas służył mi cudownym
wsparciem, kiedyś, kiedy ból rozsadzał mi duszę. Czy pozwolicie mi zamienić z Tomasem
kilka słów sam na sam? Zanim przyjdą inni?
Popatrzyli na nią badawczo, najwidoczniej kryło się za tym coś więcej, niż przypuszczali. Nie
dopytywali się jednak.
86
- Oczywiście, możesz - zgodził się Heike. - Chciałbym tylko najpierw porozmawiać z
Tomasem o flecie. Skąd się wziął?
- Flet? - zdumiał się Tomas. - Ten  zaczarowany ?
- Tak, właśnie ten.
- To jeden z instrumentów, które sam zrobiłem. Na stole, przy którym pracuję, leży wiele
zaczętych. Ten okropnie mi się nie udał, fatalnie rozmieściłem dziurki, nie dało się na nim
zagrać żadnej melodii. Ale Tula, szalona Tula, była nim zafascynowana. Ona była jak
zauroczona, tak bardzo chciała go mieć. Wydawało mi się, że dawno go wyrzuciłem, aż
nagle, dziwnym zrządzeniem losu, wytoczył się nie wiadomo skąd prosto pod jej nogi. Ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl