[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szloch. Nie wiedziała, jak długo Maria będzie w stanie zająć dzieci tak, żeby nie domyśliły się, że coś
się stało. A jeśli widziały ich przez okno? Niechętnie puściła Ane.
- Gdzie jest Lars? - spytała.
116
- Miał przekazać wiadomość Trygvemu i Steffenowi.
- Idz do salonu, dołóż drew do pieca, zimno tu. A ja pójdę porozmawiać z dziećmi, przede wszystkim
z Signe.
- Boże, biedne dziecko - wyszeptała Ane. - Może chcesz, żebym ja to zrobiła? - zaproponowała.
- Nie, lepiej będzie, jeśli to ja z nią porozmawiam.
Weszła do kuchni. Maria i Helenę siedziały przy stole; obie drgnęły, kiedy usłyszały otwieranie drzwi,
Signe siedziała na skrzyni z drewnem i robiła na drutach. Była tak skupiona na robótce, że aż
wystawiła język.
- Co to będzie, Signe? - spytała Elizabeth, podchodząc do dziewczynki.
- Robię poduszkę na igły dla mamy - odpowiedziała
Signe.
Na chwilę oderwała wzrok od robótki, ale zaraz znów do niej powróciła.
- Zciereczkę do garnków już skończyłam - oświadczyła dumnie.
- Signe, muszę z tobą porozmawiać.
Elizabeth przykucnęła obok dziewczynki, kładąc dłonie na jej wątłych kolankach.
- A o czym? Ojej, zgubiłam oczko. Pomożesz mi, Elizabeth? - uśmiechnęła się i podała jej robótkę.
Elizabeth zawahała się chwilę, ale sięgnęła po robótkę. Zarobiła zgubione oczko i oddała robótkę
dziewczynce. Po chwili usiadła obok niej na skrzyni. Signe uniosła głowę i spojrzała na nią zdziwiona.
- Helenę, Mario, mogę was prosić...? - zaczęła Elizabeth^ wskazując głową na drzwi. Obie
natychmiast zrozumiały, o co jej chodzi, i wyszły pospiesznie z kuchni, zabierając ze sobą dzieci.
Elizabeth znów spojrzała na Signe.
- Pamiętasz, jak umarł Pusia, nasz kotek? - zaczęła. %7łałowała, że nie zastanowiła się wcześniej, jak
przekazać dziecku tę straszną wiadomość.
Signe pokiwała głową.
123
- Tak, pamiętam. Był bardzo stary, dlatego umarł. Ale tata Williama, Kristian, nie był stary, a też
umarł. Bo wiosło uderzyło go w głowę.
Elizabeth przełknęła ślinę i skinęła głową.
- Tak, a czasem dzieje się tak, że umiera mama.
- Pewnie tak. Mogę dostać z powrotem moją robótkę? - poprosiła dziewczynka.
Elizabeth zaczerpnęła powietrza. Uznała, że nie może już dłużej zwlekać.
- Signe, posłuchaj mnie - zaczęła łagodnie. - Nie wiem, czy zauważyłaś, że twoja mama ostatnio
często bywała bardzo smutna? Dziewczynka pokręciła głową przecząco i Elizabeth znów pożałowała
swoich słów. Wiedziała jednak, że musi powiedzieć Signe,'że jej matka sama odebrała sobie życie.
Ludzie na pewno będą o tym mówić, Signe nie może dowiedzieć się o tym z plotek.
- Bo widzisz, Signe, twoja mama była kiedyś w szpitalu. Trafiła tam, ponieważ była chora. A
zachorowała, bo było jej bardzo smutno. Ale potem wyzdrowiała i wróciła do domu. Teraz jednak
znów poczuła się smutna i dlatego... umarła.
Signe patrzyła na nią szeroko otwartymi oczami.
- Moja mama nie umarła - wyszeptała.
- Ona nie żyje, Signe.
- Ale jak...
- Utopiła się w morzu.
Signe zeszła ze skrzyni i stanęła przed nią. Miała czerwone policzki i mocno zaciśnięte usta.
- Kłamiesz - powiedziała cicho.
- Niestety nie. Przed chwilą ją znalezliśmy.
- Kłamiesz, głupia jedna! - krzyknęła Signe i zaczęła okładać ją piąstkami. - Nieładnie jest kłamać, nie
pójdziesz do Pana Boga! I wszystko powiem tacie. Powiem mu, jaka jesteś niedobra - wołała
schrypniętym głosem, a po policzkach leciały jej łzy.
118
Elizabeth pozwoliła jej płakać. Kiedy w końcu dziewczynka usiadła na podłodze, podeszła do niej,
podniosła ją i posadziła sobie na kolanach. Signe nadal łkała. Elizabeth próbowała ją pocieszyć, ale jej
słowa chyba nie docierały do dziecka. Przytuliła ją więc mocniej do siebie.
- Dlaczego mama to zrobiła? - wyszeptała w końcu
Signe. Elizabeth znalazła czystą chusteczkę i podała ją dziecku.
- Nie wiem, Signe.
- Jeśli by mi coś powiedziała, to bym ją pocieszyła.
- Kiedy dorośli robią się tacy smutni, jak twoja mama, to trudno ich pocieszyć.
- Ale to moja mama! Chcę do mamy! Signe znów zaczęła płakać.
- Pamiętaj, że masz tatę, który bardzo cię kocha.
- A gdzie jest tata? - zainteresowała się nagle dziewczynka.
- Jest na górze, razem z twoją mamą.
- Mama też jest na górze?
- Tak, leży tam, gdzie leżał Kristian, kiedy umarł.
- Mogę ją zobaczyć?
- To nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego?
- Najpierw musimy ją przygotować.
- Chcę do tatusia - powiedziała Signe, wyzwalając się z jej objęć.
- Poczekaj chwilę, to razem do niego pójdziemy. Elizabeth chwyciła ją za rączkę i wyszły na korytarz.
W połowie schodów spotkały Jensa i Signe znów zaczęła płakać. Jens wziął córeczkę na ręce i usiadł
z nią na schodach. Elizabeth chciała coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. Zeszła więc cjcho na dół.
Pomyślała, że musi też porozmawiać z resztą domowników i skierowała się do salonu.
Znalazła tam wszystkich. Ludzie siedzieli ze spusz-
125
czonymi głowami i dłońmi złożonymi do modlitwy. Kiedy weszła, skierowali na nią swoje spojrzenia.
- To prawda, że Lina nie żyje? - spytał William.
Elizabeth skinęła głową i spojrzała na Helenę. Podziękowała jej wzrokiem, że zdążyła już powiedzieć
domownikom, co się stało.
Twarz Ane była zalana łzami; Helenę łkała cicho, ocierając łzy rąbkiem fartucha.
- Tak, to prawda, Lina nie żyje - potwierdziła Elizabeth.
Stała chwilę, wahając się, co dalej robić. Spodziewała się, że William podbiegnie do niej i rzuci się jej
w ramiona, ale chłopiec siedział cicho na swoim miejscu i patrzył przed siebie.
- Pewnie jest już w Niebie. Może spotkała się tam z moim tatą? - powiedział cicho. - Signe wie o tym?
- Tak sądzę.
- Ale czy Signe wie, że Lina zamieniła się w takiego niewidzialnego aniołka i jest teraz z nami? Może
pójdę i jej to powiem?
- Nie teraz, kochanie. Signe jest bardzo smutna i pewnie chce trochę pobyć sama ze swoim tatusiem.
- Dobrze - zgodził się William i znów pogrążył się w swoich myślach.
- Trzeba wezwać Torsteina - powiedziała Elizabeth, przełykając płacz.
- Po co? - wzdrygnął się Steffen. - Przecież sama się utopiła...
- Trzeba to zrobić - ucięła Elizabeth. - Zawiadomisz go, Trygve?
- Oczywiście. Już idę.
Trygye pogładził Ane po plecach i wstał.
- Helenę, zagrzej wodę, trzeba Linę umyć i przygotować. Albo nie, zaczekajmy chwilę. Niech
najpierw Torstein ją obejrzy.
Zamilkła na chwilę, a potem spojrzała na córkę.
126
- Mogłabyś pójść do domu Liny i przynieść jej ubranie? Ane wstała i skinęła głową.
- Poradzisz sobie, czy może wolisz, żebym poszła z tobą? - spytała Elizabeth zatroskana.
- Nie, zostań z Williamem - powiedziała Ane. Wytarła nos i wstała.
- Mam przynieść koszulę nocną, którą miała na sobie w noc poślubną?
- Tak, to dobry pomysł.
Elizabeth wiedziała, że była to tradycja, którą wiele osób przestrzegało. Lina na pewno by tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl