[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kerczak chwyciwszy potężną pałkę ze stosu umyślnie w tym celu naszykowanego, rzucił się
wściekle na zabitą małpę, wymierzając trupowi straszny cios i wydając jednocześnie warczenie i
zgrzyt walki. Hałas kotła wzmógł się teraz, uderzenia stały się coraz częstsze, a wojownicy, jeden po
drugim, zbliżając się do upolowanej ofiary, zadawali jej razy pałką i łączyli się z innymi, zataczając
wciąż wściekłe koła Tańca Zmierci.
Tarzan należał do dzikiej, skaczącej hordy. Jego brunatne, opływające potem muskularne ciało
świeciło się przy świetle księżyca, było jasnym i pięknym wśród niezgrabnych, kosmatych postaci
zwierząt, które go otaczały.
Nikt nie przeszedł go w tajnej mimice, przypominającej myślistwo, nikt nie wykonywał tak
dzikich ruchów w udanym napadzie, jak on, nikt nie dorównywał mu w skokach w Tańcu Zmierci.
Kiedy hałas i częstość uderzeń kotła wzmogły się jeszcze, tańczący wpadali w trans pod
wpływem szalonego rytmu i dzikich okrzyków. Rzucali się w skokach i susach, z ich obnażonych
kłów ciekła ślina, a wargi i piersi pokryły się pianą.
Opętany taniec trwał z pół godziny. Potem na znak dany przez Kerczaka ustał hałas bębna, a
dobosze pospiesznie przesunęli się przez koło tańczących na brzeg zewnętrzny zasiadających tam
widzów. Wtedy wszyscy samcy, jak jeden, rzucili się na postać, z której od strasznych ciosów
zrobiła się masa kosmatej miazgi.
Ich szczęki rzadko dostawały dostateczną ilość mięsa, godnym przeto zakończeniem dzikiej uczty
było zakosztowanie świeżego mięsa. Pożarcie ciała niedawno zabitego wroga zajęło teraz całą ich
uwagę.
Wielkie kły wpiły się w zwłoki, szarpiąc wielkie kawały. Najsilniejsze małpy zdobywały
najlepsze kąski, słabsze gromadziły się naokół, jako warcząca sfora, oczekująca sposobności, by coś
skorzystać i pochwycić upuszczony kawałek lub coś porwać, zanim wszystko zostanie rozdarte.
Tarzan bardziej niż małpy łaknął i potrzebował pokarmu mięsnego. Pochodząc z rasy
mięsożernej, nie zaspokoił on jeszcze całkowicie ani razu w swym życiu swego apetytu na mięso,
obecnie przeto małe jego zwinne ciało wkręciło się w tłum walczących i wyrywających sobie
kawały mięsa małpy, aby uzyskać część, której nie mógłby zdobyć siłą.
U boku jego wisiał nóż myśliwski nie znanego mu ojca, w pochwie, którą sam zrobił naśladując
pochwę widzianą na obrazku. W końcu docisnął się do znikającej uczty i ostrym nożem wyciął sobie
nadspodziewanie duży kawał  całe ramię obrosłe włosami sterczące spod nóg Kerczaka. Ten był
zajęty wykonywaniem królewskiej prerogatywy zabierania lwiej części, że nawet nie zauważył
spełnionego przez Tarzana aktu obrazy majestatu.
Tarzan zaczął się przemykać spod masy walczących, przyciskając oburącz swą zdobycz do piersi.
Wśród koła otaczających, którzy na próżno silili się wziąć dalszy udział w bankiecie, był Tublat.
Jako jeden z pierwszych pochwycił on porządny kawał, cofnął się, by go pożreć w spokoju, a teraz
znów się przepychał, by dostać więcej.
Wtedy spostrzegł Tarzana, który się wynurzył z popychającego się tłumu, niosąc porosłe włosami
ramię, które przyciskał do piersi.
Głęboko osadzone, małe, krwią nabiegłe, okrągłe oczy Tublata rozgorzały nienawiścią, gdy
spostrzegł przedmiot swej odrazy. Była w nich i pożądliwość zdobycia smacznego przysmaku, który
niósł chłopiec.
Tarzan jednak spostrzegł od razu swego wielkiego wroga i domyślając się niedobrych zamiarów
wielkiej małpy, uskoczył na bok ku matkom i dzieciom w nadziei, że skryje się pomiędzy nimi. Tublat
jednakże następował tuż za nim, tak iż nie mógł znalezć ukrycia i zobaczył, że musi uchodzić.
Szybko pospieszył ku najbliższym drzewom. Zwinnym skokiem dostał się do drzew i pochwycił
jedną ręką gałąz, a przekładając swą zdobycz do ust, wspiął się ku górze, mając Tublata tuż za sobą.
Wspinał się wyżej i wyżej, aż do chwiejącego się wierzchołka wyniosłego monarchy leśnego,
gdzie nie śmiał iść za nim ciężki jego prześladowca. Wtedy siadł na gałęzi i zaczął miotać obelgi na
rwącą się i pieniącą ze złości bestię, znajdującą się o pięćdziesiąt stóp poniżej.
Wtedy Tublat dostał napadu wściekłości.
Z okropnym wyciem i krzykiem spuścił się na ziemię, wpadł pomiędzy samice i małe, wpił swe
wielkie kły w jaki tuzin drobnych ramion, wyrywał kawały mięsa z barków i piersi matek, które
wpadły mu w pazury.
Przy jasnym świetle księżyca Tarzan był świadkiem całego tego napadu wściekłości. Widział, jak
samice i młode małpiątka uciekały na drzewa, szukając schronienia. Potem wielkie samce w środku
polany doznały potężnych kłów swego oszalałego towarzysza i jeden za drugim rozpłynęły się w
czarnych cieniach otaczającego lasu. Na całej polanie oprócz Tublata pozostała tylko jedna samica.
Spózniona biegła ona szybko ku drzewu, na którym siedział Tarzan, a tuż za nią następował straszny
Tublat.
Była to Kala. Skoro tylko Tarzan spostrzegł, że Tublat ją dogania, spuścił się z szybkością
padającego kamienia z gałęzi na gałąz ku swej przybranej matce. Już była pod gałęziami, a nad nią
przysiadł Tarzan, oczekując na rezultat wyścigów.
Kala skoczyła w górę, chwytając za gałąz, prawie nad głową Tublata. Byłaby ocalona, lecz dał
się słyszeć trzask, gałąz się złamała i Kala spadła na głowę Tublata, zbijając go na ziemię.
Oboje porwali się na nogi natychmiast. Jakkolwiek szybkie były ich ruchy, Tarzan uprzedził
oboje i rozwścieczony samiec, wstając, spostrzegł przed sobą dziecko, pomiędzy sobą a Kalą.
Tylko tego pragnął. Z dzikim rykiem tryumfu rzucił się na małego lorda Greystoke. Kły jego
jednak nie zdołały się wpić w orzechowobrunatne ciało Tarzana.
Wynurzyła się nagle muskularna ręka i pochwyciła go za gardło, inna wbiła mu po tuzin razy ostry
nóż w szeroką pierś. Razy spadły szybko jak błyskawica i wtedy dopiero ustały, gdy Tarzan
zobaczył, że bezsilne ciało załamuje się pod nim.
Gdy ciało potoczyło się na ziemię, Tarzan z plemienia małp wsparł swą stopę na karku swego
śmiertelnego wroga i wznosząc swe oczy ku pełnemu księżycowi zarzucił w tył swą młodą głowę i
wydał dziki, straszny okrzyk swego plemienia.
Jeden za drugim, wszyscy członkowie hordy małpiej wysunęli się teraz ze swych kryjówek po
drzewach i utworzyli około Tarzana i jego powalonego wroga koło. Gdy wszyscy przybyli, Tarzan
zwrócił się do nich i wykrzyknął:
 Ja jestem Tarzan, Tarzan, wielki zwycięzca. Niech wszyscy szanują Tarzana z plemienia małp
i Kalę, jego matkę. Nie ma wśród was nikogo równie możnego, jak Tarzan. Niech jego wrogowie
mają się na ostrożności.
Spoglądając w przebiegłe, czerwone oczy Kerczaka, młody lord Greystoke uderzył się w potężną
pierś i wydał ponownie przenikliwy okrzyk oznaczający nieustraszoność.
Rozdział VIII
Myśliwiec wśród wierzchołków drzew
Następnego rana po dum dum plemię posuwało się powoli przez las ku brzegowi morskiemu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl