[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znajdujących się zaledwie kilka cali od jej twarzy. - Zacznę
krzyczeć, jeśli pan mnie pocałuje.
Roześmiał się cicho.
- Duma i brak rozsądku - stwierdził kpiąco. - Rozumiem
to doskonale, czasem działam tak na kobiety.
172
Wpatrywali się w siebie, oboje zdumieni intensywnością
wzajemnego pożądania, a czas jakby ich nie dotyczył. Nie wie
działa, czy upłynęły godziny, czy minuty. Chciała dotknąć je
go twarzy, chciała go odkryć i zbadać, krok po kroku, jak nie
znany ląd. Wreszcie powoli, niemal z wahaniem, Kit pochylił
się nad nią i zaczął całować, a ją ogarnęło cudowne ciepło.
Podczas gdy jego rozchylone usta delikatnie wędrowały po jej
wargach, mocne dłonie zaciskały się wokół talii. Wystarczyło
jednak, że uniósł głowę, a wpadła w panikę. Wyswobodziła
się i podbiegła do drzwi. Nie pchnęła ich jednak, lecz zatrzy
mała się zdezorientowana. Oddychała ciężko, a serce biło jej
jak oszalałe.
- Amando? - zawołał za nią Kit, ale nie ruszył się z miejsca.
W tej walce oboje byli ofiarami własnego uczucia.
Wiedziała, że najrozsądniej byłoby, nie zważając na
deszcz, uciec jak najszybciej przed nowym, nieznanym
uczuciem, nogi miała jednak jak z gliny. Nagle zresztą
uświadomiła sobie, że wcale nie chce uciekać, że bez Kita
jej życie stanie się puste.
Gdy przez dłuższą chwilę nie naciskała klamki, Kit pod
szedł do niej cicho. Wyciągnął ramiona i oparł o drzwi, za
mykając ją w tej żywej klatce. Obróciła się niespiesznie i dłu
go patrzyli sobie w oczy, aż w końcu on musnął jej policzek
wierzchem dłoni.
- Dlaczego nie wyszłaś?
- Nie mogłam. - Ten brak samokontroli i powściągliwości
niemal ją rozzłościł, nie była jednak pewna, czy powinna za
to winić Kita, czy siebie samą. Lubiła go dotykać i lubiła, kie
dy on dotykał ją.
173
- Zostaniesz? - Gdy nie odpowiedziała, dodał: - Pamiętaj,
nie musisz robić niczego wbrew swojej woli. Twoje obawy są
niepotrzebne. Nie jestem bestią. Poza tym przekonałaś się już
chyba, że cierpliwości mi nie brakuje.
Znowu poczuła dotyk jego warg, czuły i delikatny. Ponie
waż nie protestowała, usta Kita nabrały śmiałości. Tym razem
pocałunek omal nie rzucił jej na kolana. W odpowiedzi zarzu
ciła mu ręce na szyję. Nawet sobie nie wyobrażała, że mogą
istnieć takie doznania. Zapach i dotyk tego mężczyzny prze
nikały ją do głębi.
Kit zupełnie zatracił się w pocałunku. Upajał się słody
czą, miękkością i bezbronnością Amandy. Wreszcie cofnął
głowę, a w jego oczach zobaczyła żar namiętnego pragnie
nia - pocałunek zamiast je ugasić, tylko niebezpiecznie
podsycił.
- Zostaniesz?
- Tak - odszepnęła.
Wziął ją za rękę i zaprowadził do kominka. Podczas kolej
nego pocałunku zdjął z jej ramion ramiączka sukni i Wsunął
niecierpliwą dłoń w zagłębienie pomiędzy okrągłymi pełnymi
piersiami. Gdy Amanda podniosła głowę, uśmiechnął się na
widok jej zaróżowionych policzków. Ta pewna siebie kobieta
miała w sobie tak wiele z nieśmiałej panienki, a jemu udało
się to wydobyć na światło dzienne. W tej dziedzinie jego wła
dza była absolutna.
Zachwycony gładkością jej ciała, pocałował szyję w miej
scu, gdzie wargami mógł wyczuć puls. Przez chwilę rozko
szował się tą pieszczotą, wnet jednak na przeszkodzie stanę
ła mu suknia.
174
Już od dłuższej chwili jego palce toczyły pojedynek z nie
zliczoną armią haftek, guziczków i troczków. Kit przeklinał
w duchu modę, która kazała kobietom więzić ciała w prze
dziwnie skonstruowanych warstwach odzieży, aby uzyskać fi
gurę doskonałą. Wiedział, że Amandzie żadne sztuczki nie by
ły potrzebne - jej kształty były idealne.
- Prawo powinno zakazywać kobietom zakładania tych dia
belskich wynalazków - szepnął, z zachwytem wędrując wzro
kiem po jej odsłoniętym ciele. - Tobie zresztą, kochanie, pra
wo w ogóle powinno zakazać noszenia czegokolwiek.
Amanda również odczuła pewne zniecierpliwienie, choć chy
ba nie do końca zdawała sobie sprawę, jak bardzo tęskni do tego,
by ich ciała znów się zetknęły. W końcu wspólnym wysiłkiem
udało im się zdjąć z niej suknię i całą bieliznę. Na deser Kit zo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]