[ Pobierz całość w formacie PDF ]

długim sznurem.
- Na pewno tego nie zrobię, możesz mi wierzyć. Ale co się
właściwie stało?
- Nazwał mnie małpiszonem. Powiedział, że nie jestem
prawdziwym chłopcem, tylko zwierzęciem. - Z oczu Timmie'go
37
popłynęły łzy. - Powiedział, że nie chce bawić się z małpą.
Ciągle powtarzał, że dziwacznie wyglądam i że jestem
okropnie brzydki. Więc go ugryzłem.
Teraz płakali już oboje.
- To nieprawda - wyszeptała przez łzy panna Fellowes. -
Jesteś prawdziwym chłopcem, Timmie. Jesteś najlepszym,
najukochańszym chłopcem na świecie i nikt, ale to nikt mi ciebie
nie odbierze.
Po tym, co się zdarzyło, łatwo było jej podjąć decyzję.
Wiedziała, co powinna zrobić, ale zdawała sobie sprawę, że musi
działać bardzo szybko. Teraz, kiedy jego synek został
poturbowany, Hoskins z pewnością nie będzie zwlekał.
Musi to zrobić jeszcze tej nocy, kiedy większość
pracowników Instytutu pójdzie spać, reszta zaś będzie świętować
sukces.
Z pewnością jej pojawienie się o tej porze wywoła pewne
zdziwienie, ale nikt nie będzie niczego podejrzewał. Nocny
strażnik zna ją i na pewno nie każe otworzyć walizki. Najwyżej
zapyta, co jest w środku. Na wszelki wypadek przećwiczyła
spokojny uśmiech i krótkie wyjaśnienie: zabawki dla chłopca.
Dlaczego miałby jej nie uwierzyć?
Uwierzył. Kiedy weszła do domku dla lalek, Timmy jeszcze
nie spał. Starała się zachowywać jak najbardziej normalnie,
żeby go nie przestraszyć. Przez jakiś czas rozmawiała z nim
o jego snach i odpowiadała na nieśmiałe pytania dotyczące
Jerry'ego.
Z pewnością nie spotka nikogo, kto zapytałby, co to za
zawiniątka trzyma w ramionach. Timmie będzie zupełnie spokojny,
a potem... potem będzie już po wszystkim. Oni nic na to nie
poradzą i po prostu zostawią go w spokoju. Zostawią ich oboje w
spokoju.
Otworzyła walizkę i wyjęła z niej płaszcz, wełnianą
czapkę z nausznikami oraz całą resztę.
- Dlaczego pani ubiera mnie w te wszystkie rzeczy, panno
Fellowes? - zapytał chłopiec z niepokojem w głosie.
- %7łeby zabrać cię na zewnątrz, Timmie - odparła. - Do
twoich snów.
- Do moich snów?
Na jego twarzy pojawiła się ogroma tęsknota, ale także
lęk.
- Nie bój się, będziesz ze mną. Nigdy się nie boisz, kiedy
jesteś ze mną, prawda?
38
- Tak, panno Fellowes.
Przycisnął do jej ramienia swoją małą, zdeformowaną
główkę, a ona poczuła przez ubranie bicie jego serca.
Kiedy minęła północ, wzięła go na ręce, po czym wyłączyła
instalację alarmową i bezszelestnie otworzyła drzwi.
Zaraz potem krzyknęła przerazliwie, gdyż stanęła twarzą w
twarz z doktorem Hoskinsem.
Było z nim dwóch ludzi. Przez chwilę wpatrywał się w nią
bez słowa, tak samo jak ona zaskoczony spotkaniem.
Panna Fellowes pierwsza otrząsnęła się ze zdumienia i
spróbowała przemknąć obok niego, ale Hoskins okazał się
szybszy. Złapał ją, brutalnie wepchnął z powrotem do
pomieszczenia, a następnie dał znak swoim ludziom i postąpił
krok naprzód, zasłaniając sobą drzwi.
- Przyznam, że tego się nie spodziewałem. Czy pani
oszalała?
Padając udało jej się uchronić chłopca przed uderzeniem.
- Czy naprawdę stanie się coś złego, jeśli go stąd
zabiorę? - zapytała błagalnie. - Nie wierzę, żeby jakaś tam
utrata energii znaczyła dla pana więcej niż ludzkie życie!
Hoskins podszedł do niej, nachylił się i wziął chłopca z
jej ramion.
- Utrata energii na tę skalę kosztowałaby inwestorów wiele
milionów dolarów i opózniłaby nasze badania o kilka lat. Na
domiar złego prasa przez pół roku rozpisywałaby się o
sentymentalnej pielęgniarce, która zniszczyła wszystko z
miłości do małpiszona.
- Do małpiszona?! - wykrzyknęła Edith z bezsilną
wściekłością.
- Tak nazywają go dziennikarze.
Jeden z mężczyzn przekładał nylonową linkę przez otwory w
ścianie. Panna Fellowes przypomniała sobie uchwyt, za który
pociagnął doktor Hoskins, wyłączając pole statyczne zawierające
próbkę skalną profesora Ademewskiego. Był przymocowany do
takiej samej linki.
- Nie!!! - wrzasnęła przerazliwie.
Ale Hoskins postawił już chłopca na podłodze i zaczął
delikatnie zdejmować z niego płaszcz.
- Zostaniesz tutaj, Timmie. Nic ci nie grozi. Musimy stąd
na chwilę wyjść, ale niedługo wrócimy do ciebie, dobrze?
Chłopiec, blady i przerażony, zdołał jedynie skinąć głową.
Uczony pomógł pannie Fellowes wstać z podłogi, a następnie
39
wyprowadził ją przed sobą z domku dla lalek. Kobieta nawet nie
próbowała stawiać oporu. Obojętnie przyglądała się, jak
pomocnicy Hoskinsa przymocowują uchwyt do linki.
- Przykro mi, panno Fellowes - powiedział doktor. -
Chciałem pani tego oszczędzić. Postanowiłem zrobić to w nocy,
żeby dowiedziała się pani wtedy, kiedy będzie już po wszystkim.
- To dlatego, że ugryzł pańskiego syna... - szepnęła. -
Dlatego, że bronił się, kiedy tamten naigrawał się z niego...
- Naprawdę nie, może mi pani wierzyć. Wiem, co tu się
stało i doskonale zdaję sobie sprawę, że to była wina
Jerry'ego, ale ta historia, niestety, przedostała się do prasy.
Nic dziwnego, tylu się tu ostatnio kręci reporterów... Nie mogę
pozwolić, żeby sensacyjne artykuły o groznych neandertalczykach
atakujących ludzi odwróciły uwagę opinii publicznej od sukcesu,
jakim jest projekt "Zredniowiecze". Poza tym Timmie i tak już
niedługo musiałby zwolnić miejsce. Lepiej, żeby stało się to
teraz, bo w ten sposób wytrącimy broń z ręki poszukiwaczom
taniej sensacji.
- Ale to nie to samo, co odesłanie kawałka skały! Pan chce
zabić żywą ludzką istotę.
- Nikogo nie chcę zabić. On nic nie poczuje, tylko wróci
tam, skąd przybył. Przestanie być więzniem i zacznie znowu
prowadzić normalne życie.
- Jakie życie? Jest dzieckiem przyzwyczajonym do tego, że
ktoś się nim opiekuje, karmi, zapewnia schronienie. Tam
będzie zupełnie sam. Wątpię, żeby przez cztery lata jego
plemię przebywało wciąż w tym samym miejscu, a nawet jeśli
jakimś cudem do nich trafi, to i tak go nie poznają. Będzie
musiał sam zatroszczyć się o siebie. Kto go nauczy, jak
powinien to robić?
Hoskins potrząsnął głową.
- Dobry Boże, czy pani naprawdę sądzi, że nie myśleliśmy o
tym wszystkim? Naprawdę przypuszcza pani, że sprowadzilibyśmy
właśnie dziecko, gdyby nie to, że nie mieliśmy żadnej pewności,
czy uda nam się znalezć kogoś innego? Jak się pani wydaje,
dlaczego trzymaliśmy go tak długo? Teraz jednak nadeszła
najwyższa pora, żeby go odesłać. Timmie stoi na drodze naszego
dalszego rozwoju, może też sprowadzić na nas niechęć części
opinii publicznej. Naprawdę bardzo mi przykro.
- W takim razie niech mi pan pozwoli się z nim pożegnać.
Proszę dać mi jeszcze pięć minut. Chyba może pan to dla mnie
zrobić?
Hoskins wahał się przez chwilę, ale w końcu skinął głową.
40
- Pięć minut, nie dłużej.
Timmie przybiegł do niej co sił w nogach. Panna Fellowes
chwyciła go w objęcia. Potem przysunęła nogą krzesło do
ściany i usiadła.
- Nie bój się, Timmie.
- Nie boję się, kiedy pani jest ze mną, panno Fellowes. Czy
ten pan jest na mnie zły?
- Nie, nie jest. On po prostu nic nie rozumie. Timmie...
Czy wiesz, kto to jest mamusia?
- Tak jak mamusia Jerry'ego?
- Opowiadał ci o swojej mamie?
- Czasem. Myślę, że mamusia to taka pani, która się o
mnie troszczy, która jest dla mnie miła i robi różne dobre
rzeczy.
- Masz rację. Czy chciałeś kiedyś mieć mamę, Timmie?
Chłopczyk odsunął głowę, spojrzał jej w oczy, a następnie
wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał ją po policzku, tak samo,
jak dawno temu ona głaskała jego.
- A pani nie jest moją mamusią?
- Och, Timmie...
- Gniewa się pani na mnie?
- Skądże znowu. Oczywiście, że nie.
- Bo ja wiem, że pani nazywa się panna Fellowes, ale
czasem... czasem po cichutku nazywam panią mamusią. Czy to
dobrze? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl