[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Do pana?
Zdumienie w głosie MacOueena dowodziło, że młodzieniec nie miał o tym
pojęcia. Poirot skinął głową:
 Tak. Był wystraszony. Proszę powiedzieć mi, jak zachowywał się po
otrzymaniu pierwszego listu?
MacQueen zawahał się:
 Trudno określić. Skwitował go& typowym dla siebie stłumionym śmiechem.
Jednakże  lekko się wzdrygnął  odniosłem wrażenie, że pod tym spokojem kryje
siÄ™ wiele.
Poirot ponownie skinął głową. Potem zadał niespodziewane pytanie:  Panie
MacQueen, może mi pan powie, całkiem szczerze, co pan sądzi o swoim pracodawcy?
Czy pan go lubił?
Hector MacQueen odpowiedział nie od razu.
 Nie  przyznał wreszcie.  Nie lubiłem go.
 Z jakiego powodu?
 Trudno mi to sprecyzować. Był wobec mnie życzliwy.  Umilkł, potem dodał: 
Wyznam panu prawdę, panie Poirot. Równie go nie lubiłem, jak mu nie ufałem.
Jestem przekonany, że był okrutnym i niebezpiecznym człowiekiem. Chociaż muszę
powiedzieć, że nie mam żadnych dowodów na poparcie swojej opinii.
 Dziękuję panu, monsieur MacQueen. Jeszcze tylko jedno: kiedy po raz ostatni
widział pan Ratchetta przy życiu?
 Wczoraj wieczorem, około&  zastanowił się chwilę  około dziesiątej, jak
mi się zdaje. Zaszedłem do jego przedziału, by odebrać pewne zlecenia.
 Czego dotyczÄ…ce?
 Glinianych tabliczek i starożytnej ceramiki, które nabył w Persji. To, co
zostało wysłane, nie zgadzało się z tym, co zamówił. Wymienialiśmy na ten temat
obfitÄ… i denerwujÄ…cÄ… korespondencjÄ™.
 I wtedy po raz ostatni widział pan Ratchetta żywego?
 Tak, sądzę, że tak.
24
 A czy może pan wie, kiedy Ratchett otrzymał ostatni list z pogróżkami?
 Rankiem tego dnia, w którym opuszczaliśmy Konstantynopol.
 Muszę zadać panu jeszcze jedno pytanie, panie MacQueen. Czy pan był w
dobrych układach ze swoim chlebodawcą?
MÅ‚odzieniec niespodziewanie mrugnÄ…Å‚ porozumiewawczo okiem.
 W tej chwili powinna oblecieć mnie gęsia skórka, czyż nie? Cytując słowa z
powieści, powiem:  Nic pan na mnie nie ma , monsieur Poirot. Ratchett i ja
byliśmy w jak najdoskonalszych układach.
 Czy byłby pan tak miły, monsieur MacQueen, i podał mi swoje pełne dane oraz
adres w Ameryce?
MacQueen podał swoje nazwisko  Hector Willard MacQueen i nowojorski adres.
Poirot wsparł się o poduszki.
 Na razie to wszystko, monsieur MacQueen. Byłbym wielce zobowiązany, aby
przez jakiś czas zachował pan dla siebie wiadomość o śmierci Ratchetta.
 Powinien się o tym dowiedzieć jego kamerdyner, Masterman.
 Prawdopodobnie już wie  stwierdził sucho Poirot.  A skoro tak, to proszę
dopilnować, by trzymał język za zębami.
 To nie będzie trudne. Jest Brytyjczykiem i postępuje według zasady:
 Zachowaj wszystko dla siebie . Ma złe mniemanie o Amerykanach i żadne o innych
narodowościach.
 Dziękuję panu, MacCaieen. Amerykanin wyszedł z przedziału.
 I co dalej?  dopytywał się monsieur Bouc.  Dajesz wiarę słowom tego
młodego człowieka?
 Wydaje się uczciwy i szczery. Nic udaje, że żywił sympatię dla swego
pracodawcy, co pewnie by robił, gdyby był w jakikolwiek sposób zamieszany w tę
sprawę. Prawdą jest, iż monsieur Ratchett nic wyjawił mu, iż próbował kupić
sobie moje usługi i że mu się nie udało, ale nie sądzę, iż to jest podejrzana
okoliczność. Raczej sobie wyobrażam, że Ratchett zaliczał się do takich
dżentelmenów, którzy w każdej sytuacji ufają wyłącznie własnej osobie.
 Więc stwierdzasz, że przynajmniej jeden pasażer nie ma nic wspólnego ze
zbrodnią?  spylał bez ogródek monsieur Bouc.
Poirot rzucił mu pełne wyrzutu spojrzenie.
 Jeżeli chodzi o mnie, to aż do ostatniej chwili wszyscy są podejrzani. Tak
czy siak, muszę jednak przyznać, iż nie bardzo wyobrażam sobie, żeby ten
trzezwy, praktyczny MacQueen stracił głowę i zadał swojej ofierze dwanaście czy
czternaście ciosów. Nie zgadza się to z jego charakterem. Absolutnie.
 Owszem  potwierdził w zadumie Bouc.  To był czyn człowieka niemal
oszalałego ze straszliwej nienawiści. Bardziej wskazuje na temperament
Latynosów. Lub sugeruje to, przy czym upiera się nasz chef de train, że zbrodni
dokonała kobieta.
ROZDZIAA SIÓDMY
ZWAOKI
Poirot w towarzystwie doktora Constantine a udał się do sąsiedniego wagonu,
do przedziału, który zajmowała ofiara. Pojawił się konduktor, który otworzył im
drzwi własnym kluczem.
Dwóch mężczyzn wkroczyło cło środka. Poirot pytająco odwrócił się do swojego
towarzysza.
 Czy coÅ› ruszano w przedziale?
 Niczego nie dotykano. Podczas oględzin starałem się nie przesunąć ciała.
Poirot kiwnął głową. Rozejrzał się. Od razu uderzyło go przenikliwe zimno.
Okno otworzono do oporu i odsunięto roletę.
 Brrr&  wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™ Poirot.
Jego towarzysz uśmiechnął się ze zrozumieniem.
 Nie chciałem go zamykać  wyjaśnił.
Poirot starannie obejrzał okno.
 Ma pan rację  oświadczył.  Tą drogą nikt nie opuścił przedziału. Możliwe,
że okno zostawiono otwarte, aby to właśnie zasugerować, ale skoro tak, śnieg
pokrzyżował plany mordercy.
25
Pieczołowicie zbadał ramę okienną. Wyjąwszy z kieszeni małe pudełko,
rozdmuchał odrobinę proszku.
 %7ładnych odcisków palców  stwierdził.  Co oznacza że je wytarto. Cóż, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl