[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przede wszystkim pragniesz wolności.
Skrzywił się nieco, gdy to powiedział, lecz kiedy zobaczył, jak Hughowi z
niedowierzania opada szczęka, jego głos nabrał mocy.
- Tak, wolność dla ciebie, twoich ludzi i twego dobytku.
Jego ludzie zaczęli głośno protestować, ale uciszył ich, kładąc obok siebie nagi miecz.
- Twego dobytku - powtórzył - i twego męża. Spojrzał na miecz w dłoni Hugha i
uśmiechnął się szelmowsko: - Niech ma świadomość, że zawdzięcza życie i wolność swojej
żonie.
ROZDZIAŁ 13
Edlyn zamarła, spodziewając się, że Hugh odrzuci ofertę. Widziała, jak zmaga się ze
swoją dumą. Richard tylko czeka, by rzucił mu wyzwanie, pomyślała.
Nie chodziło o jej talent do opowiadania historii, ale o dwóch mężczyzn, którzy
dostrzegli okazję, aby odpłacić sobie za dawne urazy.
Lecz gdzieś tam w lasach pod Juxon czekały na nią opuszczone dzieci, a Hugh poddał
się urokowi opowieści. Chrząknęła znacząco, a kiedy Hugh oderwał wściekły wzrok od
Richarda, wyszeptała bezgłośnie:
- Podziękuj mu. Hugh zagryzł wargi.
- Jesteśmy ci wdzięczni, Richardzie z Wiltshire. Pochylił się jakby w ukłonie, lecz
zamiast się skłonić, podniósł pochwę z podłogi.
Richard cofnął się, zaalarmowany, lecz kiedy Hugh nie wykonał żadnego wrogiego
ruchu, uśmiechnął się kpiąco. - Nie dostałeś tytułu za głupotę, prawda?
Hugh spojrzał na Edlyn. Wiedział, jak powinien się zachować, ale niczym dziecko
szukał u niej pociechy.
Zdawała sobie sprawę, jak musi się czuć. Kiedy Richard uśmiechał się w ten sposób,
sama miała ochotę rzucić się na niego.
Hugh tymczasem przypasał pochwę, wpatrując się obojętnie w Richarda.
- Hej! - zawołał żołnierz, siedzący w pobliżu Hugha.
- To mój miecz i moja pochwa! Ukradłem je uczciwie!
Skoczył na Hugha i spróbował odebrać mu broń.
Hugh tylko czekał na okazję, by rozładować gniew. Nie mógł rzucić się na Richarda,
więc zaczął tłuc jego podwładnego.
Odgłosy bijatyki docierały do miejsca, gdzie stała Edlyn, udawała jednak, że ich nie
słyszy.
Tymczasem Richard wrzeszczał na swoich ludzi, aż wreszcie ruszyli się niechętnie i
poszli po rzeczy skradzione Hughowi i jego towarzyszom. To, co przedtem było starannie
zapakowane, leżało teraz zrzucone na stertę razem z rzeczami ukradzionymi innym
podróżnym. Edlyn jęknęła na myśl o ponownym załadowywaniu wozów.
Richard, zadowolony, że wymusił posłuch, pojawił się u jej boku.
- Milady - powiedział, całując dłoń Edlyn. - Jeśli kiedykolwiek będziesz w potrzebie,
wyślij posłańca, a przybędziemy od razu.
Jeszcze raz ucałował jej dłoń, a potem przesunął po niej językiem.
Wyrwała rękę i uderzyła go w twarz.
Richard nawet nie mrugnął. Po prostu uśmiechnął się zuchwale i wskazując nadal
walczącego Hugha, powiedział: - Szkoda, że on znalazł cię pierwszy. Byłabyś wspaniałą
banitką.
- Wątpię.
Pogładziła dłoń, dziwiąc się samej sobie. Nigdy dotąd nikogo nie uderzyła - a teraz, w
ciągu jednego popołudnia, spoliczkowała dwóch mężczyzn. No cóż, zasłużyli na to.
- Moim synom to by się nie spodobało. Richard uniósł czarne brwi.
- Masz synów? Nie w moim lochu, mam nadzieję.
- Są gdzieś w lesie - odparła.
Banita nie był głupi. Dostrzegł jej niepokój i po raz pierwszy, odkąd go poznała, z
jego twarzy zniknął wszelki ślad kpiny.
- Wyślę swoich ludzi.
Kiedy wydawał polecenia, podszedł do niej Hugh. Chwycił jej dłoń, spojrzał na nią, a
potem na Richarda. Nie wiedziała, jakim sposobem, zajęty walką, zdołał dostrzec, że Richard
ją pocałował, lecz teraz tarł jej dłoń, jakby chciał zetrzeć wszelki ślad tego pocałunku.
Odprężyła się, gdy tylko dotknął jej dłoni. To niemądre sądzić, że skoro nadal trzyma
ją za rękę, to znaczy, że jeszcze ją lubi. Pewnie wcale tak nie jest. Kiedy skończyła swoją
opowieść, wyglądał strasznie ponuro. Wiedziała, jak rozumują mężczyźni. Prawdopodobnie
winił ją za to, że się zasłuchał i zapomniał o swoim zadaniu. Lecz ciepło jego ciała mówiło
jej, że przy nim będzie bezpieczna, pochyliła się więc ku niemu i oparła czoło na jego piersi.
Hugh objął kark żony swą wielką dłonią i przycisnął ją mocniej, odwracając głowę
tak, by mógł ją przytulić i zamknąć w uścisku.
- Nigdy już nie podam w wątpliwość twego talentu do opowiadania historii -
wymruczał jej do ucha.
Usłyszała w jego głosie nutkę samokrytyki i podniosła głowę. Miał posiniaczoną
twarz, rozcięte wargi i spuchnięty policzek. Jedno oko ginęło w opuchliźnie, lecz drugie
błyskało ku niej radośnie. Oderwała dłonie od jego talii i przesunęła je w górę. Dotykała po
kolei piersi, szyi i każdego pokrytego krwią miejsca.
Chwycił jej dłoń i ucałował czubki palców.
Ten pocałunek w niczym nie przypominał pocałunku Richarda - ani żadnego innego.
To było tak, jakby pomiędzy ich ciałami przeskoczyła iskra, jak krzesanie ognia. Potem
przywarł do niej jeszcze mocniej i nie była to już iskra, lecz cały płonący stos. Lub pożar lasu,
spowodowany uderzeniem pioruna.
- Jeśli wkrótce nie znajdę się z tobą sam na sam...
Obok nich Richard chrząknął znacząco. Przyłapał ich wtulonych w siebie niczym para
występnych kochanków. Edlyn odsunęła się pośpiesznie, lecz zaraz tego pożałowała. Przecież
są małżeństwem. Tyle że od niedawna. Nie dość dawno, by czuli się ze sobą swobodnie.
- Milady.
Richard ujął jej dłoń, tę samą, którą Hugh pocałował. Zacisnęła ją w pięść. Podniósł ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]