[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrozumienie wymaca pracy lat kilku, pracy powolnej, cierpliwej, systema-
tycznej, loicznie58 prowadzonego, stopniowo zaokrÄ…glanego kursu. Biedna
kobieta myślała, że wytężone, gorączkowe wysilenie wynagrodzić zdoła umy-
słowi lata zastoju, że drobna chwila obecna zaważy na szali z przeszłością
całą i przeważy ją, że pragnienie niezmiernie jednoznaczy w życiu z możno-
ścią. Audziła się. Długo łudzić się jednak nie mogła. Wysilenia jej trawiły się
w gorączce, nużyły ciało i ducha, samym swym naprężeniem uniemożebniały
postęp wszelki, chwila obecna, na wskroś przejęta dolegliwym niepokojem,
niewyrazną jeszcze, lecz już gryzącą gorycz sączyła w serce kobiety, która,
opuszczona przez wszystko na ziemi, zaczynała pojmować, iż zawiodła się na
samej sobie, że najmniej była przyjazną dla studiów, które, aby obfite przy-
niosły owoce, jak ptak dla rozwoju skrzydeł swych powietrza, potrzebują
56
Chrestomatia  wypisy, wybór tekstów.
57
Labirynt  w starożytności budynek o zagmatwanych przejściach, w których łatwo było
pobłądzić. Tu: gmatwanina.
58
Loicznie (arch.)  logicznie.
66
spokoju. Najsilniejsze pragnienie, najgorętsza aspiracja ducha59, najgwał-
towniejsze porywy woli nie mogły sprawić, aby umysł nieświadomy przejrzał
od razu tajemnice nauki, aby władze pojęcia i pamięci nie wyćwiczone gięły
się jak delikatne struny, jak błyskawice zakreślały szybkie kręgi, jak wosk
rozmiękczony w probierczym ogniu wsiąkały w siebie to, czym je pojono.
Audzić się długo Marta nie mogła, ale głusząc w sobie rozbiór wszelki, całą
siłą umysłu swego i woli upierała się przy myśli:  Naucz się!  tak jak rozbi-
tek walczący z falami morza całą siłą obu rąk swoich upiera się przy jedynej
desce, której wsparcie wlewa mu do głowy myśl:  Utrzymam się na po-
wierzchni!
Teraz, jak wprzódy, w ciągu długich jej jesiennych nocy na kształt szumią-
cych wichrów huczały i nieskończoną gamą wzdymały się i opadały
tajemnicze gwary wielkiego miasta, ale Marta już ich nie słuchała, słuchać
lękała się, bo przejmowały ją tą nieokreśloną zgrozą, która ogarnia istotę
ludzka uczuwającą bezpomocne zapadanie w żywioł potężny, nieznany,
przepaścisty.
Teraz, o północnej godzinie, chodziła po izbie oświetlonej bladawym pło-
mykiem lampki, z jaskrawymi rumieńcami na policzkach, z opuszczonymi na
plecy czarnymi warkoczami, rękami splecionymi z nerwową siłą, ustami
szepcącymi wciąż, szepcącymi wyrazy obce zaczerpnięte z tej książki, która,
roztwarta pod promieniem lampy, jeżyła się jak kolcami rzędami tysiącznych
końcówek, znaków, cyfr oznaczających prawidła, nawiasów  wyjątki. Książ-
kÄ… tÄ… byÅ‚o owo dzieÅ‚o Chapsala i Noëla60, nauczajÄ…ce mnogich tajemnic sub-
telnej mowy Franków61. Wyrazy powtarzane ustami Marty od zmroku do pół-
nocy, częstokroć od północy do białego świtania, były to owe nudne deklina-
cje62 i koniugacje63, nad którymi na kuli ziemskiej poziewają codziennie ty-
siÄ…ce dzieci.
Ale Marta nie poziewała. Brzmienia suche i monotonne, ściany szkół na-
pełniające echami nudy, w ustach jej posiadały znaczenie tragiczne. Aamała
się z nimi i z sobą, z pojęciem swym niewprawnym, z pamięcią nie wyćwiczo-
ną, z myślą ulatającą gdzie indziej, z niecierpliwością wprawiającą ciało w
nerwowe drżenie. Aamała się ze wszystkim, co było wkoło niej, nade wszyst-
ko z tym, co było w niej samej, a z tej walki upornej nie wynosiła nic lub
prawie nic.
Postępowała zwolna, bardzo zwolna, dzień jutrzejszy niszczył i w otchłań
zapomnienia pogrążał częstokroć to, co z ciężkim mozołem zdobyć zdołała
wczoraj; wiedza przybliżała się i cofała, dawała okruchy pożytku, a zabierała
ogromy sił i czasu. Marta załamywała ręce, jak posąg nieruchomy ze ska-
mieniałą twarzą przesiadywała nad książką godziny całe; wstawała, gorącz-
kowym krokiem przebiegała izbę, piła zimną wodę, znurzała w niej czoło i
oczy i uczyła się znowu, aby nazajutrz obudziwszy się powiedzieć sobie: ,,Nie
umiem jeszcze nic!
59
Aspiracja ducha szczytne dążenie.
60
Chapsal Charles Pierre (1788 1858) i Noël Jean François (1755 1841)  znani jÄ™zyko-
znawcy francuscy, autorzy  Nowej gramatyki francuskiej , bardzo popularnej w tłumaczeniu
polskim (40 wydań w ciągu 30 lat).
61
Frankowie  tu: Francuzi.
62
Deklinacja  odmiana rzeczowników wg liczb i przypadków.
63
Koniugacja  odmiana czasowników wg osób, czasów, liczb, stron i trybów.
67
 Czasu! czasu!  wołała niekiedy w myśli swej młoda kobieta obrachowu-
jąc, ile wierszy wyuczyć się może co dzień lub stronic co tydzień.  Gdybym
miała przed sobą dwa lata, rok, choćby kilka miesięcy czasu!...
Ale czas, tak hojny dla niej kiedyś w chwili bezczynności i spoczynku, gnał
ją teraz postrachem głodu, chłodu, wstydu, nędzy. Pragnęła na wyłączną
własność swą posiąść choćby rok jeden, a jutro nie należało już do niej. Ju-
tro już powinna była umieć wszystko, czego zaledwie rok, szereg lat nauczyć
może; powinna była, musiała, jeśli nie chciała, aby z dłoni jej wypadło narzę-
dzie zarobku. Pora, w której kobieta ta rozpoczynała walkę o byt swój i swego
dziecka, nie była już dla niej porą do nauki sposobną, a jednak ona uczyła
siÄ™...
Miesiąc upływał od dnia, w którym młoda wdowa po raz pierwszy wcho-
dziła do ładnego mieszkania przy Zwiętojerskiej ulicy. Pani tego mieszkania
witała ją zawsze uprzejmie, przemawiała do niej przyjaznie, nawet serdecz- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl