[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnie już nic lepszego, to mogę żyć tak, jak teraz.
Ale byłabym szczęśliwsza, gdyby...  Zamilkła
i wpatrzyła się w mrok za oknem.
 Gdyby co?
 Próbowałam naprawić większość moich błę-
dów... właściwie wszystkie oprócz jednego. Tego
jeszcze brakuje, żebym mogła powiedzieć, że jestem
148 ANNE McALLISTER
naprawdę zadowolona.  Przygryzła wargę.  Marco,
dobrze wiesz, dlaczego tu jestem. Już raz to powie-
działam. Ale jeśli chcesz, żebym powtórzyła, to
powtórzę tyle razy, ile będzie trzeba. Chcę, żebyś
dał mi jeszcze jedną szansę. Chcę, żebyśmy spróbo-
wali być szczęśliwi razem.
 Na jakich warunkach?
 Bez żadnych warunków. To jest bezwarun-
kowa kapitulacja.
 A jeśli odpowiem, że ja nie potrafię być równie
wielkoduszny i zażądam ceny?
 Chcesz mieć dzieci  domyśliła się.  Wiem.
 Chcę dopuścić taką możliwość. Nowy począ-
tek dla mnie oznacza nowy początek we wszystkim,
również jeśli chodzi o dzieci.
 Wiem i zgadzam się na to.
 Tak po prostu?  Przechylił głowę i popatrzył
na nią z ukosa.  Wybacz, Chloe, jeśli dla odmiany
ja teraz zachowam się cynicznie. Może tak bardzo
chcesz być ze mną, że w tej chwili gotowa jesteś
zgodzić się na wszystko, ale gdy już się upewnisz co
do moich uczuć, znów je podepczesz przy pierwszej
okazji?
 Nie  odrzekła, odpowiadając mu równym spoj-
rzeniem.  Ale nie oczekuję, że uwierzysz mi na sło-
wo. Mam tylko nadzieję, że dasz mi szansę, żebyś sam
mógł się o tym przekonać i nabrać do mnie zaufania.
 Jak mam to zrobić, skoro mieszkasz na innym
kontynencie? Związki na odległość nie są moją
specjalnością, cara. Więc jak to sobie wyobrażasz?
WAOSKI CZAR 149
 Zamieszkam tutaj.
 Tutaj?
 Nie tutaj, w twoim domu  uśmiechnęła się.
 Tutaj w Weronie. Zostanę tu, czy mnie zechcesz
czy nie.
 Wiesz, że zawsze cię chcę, mia strega piccola!
Ale to nie jest praktyczne rozwiązanie. Co z twoją
pracą?
 Doszłam do wniosku, że powinnam najpierw
rozwiązaćwłasneprobl emy, zanimzajmęsięprobl e-
mami innych. Zrezygnowałam z pracy, wymówiłam
umowę o wynajem mieszkania, spakowałam najważ-
niejsze rzeczy  zdjęcia rodzinne, kilka pamiątek,
ubrania  i wysłałam je tu statkiem. Powinny dopły-
nąć pod koniec przyszłego tygodnia. Na razie zatrzy-
mam się w hotelu i poszukam jakiegoś mieszkania.
Byłam już na policji i złożyłam wniosek o zezwole-
nie na trzymiesięczny pobyt. Jeśli do tego czasu nie
zdecydujesz jeszcze, co z nami będzie, to zamierzam
się ubiegać o pobyt stały i pozwolenie na pracę.
 Nie możesz tutaj pracować jako prawnik.
 Oczywiście, że mogę, jeśli tylko okaże się, że
spełniam kryteria i zdam egzamin kwalifikacyjny.
Ale mam nadzieję, że to nie okaże się konieczne.
Z jej słów przebijała pewność i wiara w siebie,
ale w oczach Marco zauważył lęk. Nie miał sumie-
nia dręczyć jej dłużej.
 Moja żona nie będzie musiała pracować
 stwierdził surowo.  Będzie zajmować się mężem
i dziećmi.
150 ANNE McALLISTER
Twarz Chloe pokryła się rumieńcem, a w oczach
zabłysły łzy.
 Co dokładnie chcesz powiedzieć, Marco?
 %7łe wróciłaś do domu... o ile nadal chcesz, aby
to był twój dom. Za jakiś czas znów zostaniemy parą
i zalegalizujemy to w odpowiednim momencie.
 Chcesz powiedzieć, że wezmiemy ślub?
Marco w frustracją wyrzucił ramiona do góry.
 Si, wezmiemy ślub, jeśli nie jutro, to pojutrze!
Jak mam ci to powiedzieć jeszcze wyrazniej, kobieto?
 Zamiast na mnie krzyczeć, mógłbyś mi na
przykład pokazać...
 A niby jak?
Wzruszyła ramionami.
 No... mógłbyś mnie przynajmniej pocałować.
Obszedł dokoła blat i zbliżył się do niej.
 A co najwyżej?  zapytał kpiąco.
 No cóż  wymamrotała, prowokacyjnie trze-
począc rzęsami  to już zależy od ciebie. W końcu ty
tu rządzisz.
 Dasz mi to na piśmie, signorina L Avvocato?
 Dlaczego by nie?
Pochwycił ją za ramiona i zajrzał jej głęboko
w oczy, błękitne niczym Adriatyk latem. Zobaczył
w nich szczerość, zaufanie i wiarę w przyszłość.
 To dobrze  wymruczał  bo bez ciebie, la mia
inamorata, jestem niczym.
Zapomnieli o zupie, która bulgotała na kuchence,
i o rozpływającej się sałatce.
 Mówiłeś chyba coś o małych krokach?  roze-
WAOSKI CZAR 151
śmiała się Chloe, gdy Marco niósł ją na górę po
schodach.
 To niemożliwe  odrzekł pobłażliwie.  Męż-
czyzna mojego wzrostu nie umie chodzić małymi
krokami!
 Marco, ale ja nie przyjechałam tu gotowa na
uwiedzenie.
Zatrzymał się na progu sypialni i spojrzał na jej
twarz, nieco zbity z tropu.
 Jeśli martwisz się, że możesz zajść w ciążę, to
niepotrzebnie. Zapewniam cię, że pod tym wzglę-
dem nie będę naciskał, Chloe. Zrobimy to wtedy,
gdy nadejdzie odpowiedni czas.
 Nie o tym mówię  potrząsnęła głową.  Tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl