[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pliwości, że to Westerfield kazał podłożyć ogień, a pomagał mu w tym dawny kumpel
z Sing Sing. Nie zaskoczyłoby mnie ani trochę, gdyby jego wspólnikiem okazał się facet,
który rozmawiał ze mną na parkingu przed więzieniem.
112
Byłam pewna, że do tej pory posterunkowy White zdążył już powiadomić panią
Hilmer o pożarze dałam mu numer telefonu jej wnuczki na Long Island. Wiedziałam,
jak zmartwi staruszkę wiadomość, że garaż z apartamentem spłonął. Pierwotnie była to
stodoła i budynek posiadał pewną wartość historyczną.
Pani Hilmer miała siedemdziesiąt trzy lata. Apartament nad garażem stanowił jej
gwarancję, że gdyby kiedyś potrzebowała pomocy na stałe, będzie miała do zaoferowa-
nia oddzielne mieszkanie.
Byłam również pewna, że wypadek wnuczki uświadomił jej z bolesną jasnością, jak
łatwo stać się bezradnym.
Czy ubezpieczenie pozwoli odbudować mieszkanie i czy starsza pani w ogóle zechce
zawracać sobie tym głowę? W tej chwili pani Hilmer musi myśleć, że żaden dobry uczy-
nek nie pozostaje bez kary, pomyślałam markotnie. Zadzwonię do niej, ale nie teraz. Jak
mam ją przeprosić za coś takiego?
Potem pomyślałam o torbie podróżnej, a także o moim komputerze, drukarce i tele-
fonie komórkowym. Byłam pewna, że towarzyszyły mi w drodze do szpitala i pamięta-
łam, jak pielęgniarka mówiła, że wezmie je ode mnie. Gdzie są?
W pokoju staÅ‚a sza4àa podobna do tych w szatniach. PokuÅ›tykaÅ‚am do niej, majÄ…c
nadzieję, że w środku znajdę moje rzeczy i modląc się o to, otworzyłam drzwi i ode-
tchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam wszystko ułożone porządnie na półce.
Byłam równie zachwycona, widząc szpitalny bawełniany szlafrok na wieszaku.
Miałam na sobie jedną z tych okropnych kusych koszul. Przeznaczono ją dla kobiety
o wymiarach lalki Barbie, ja natomiast mam metr siedemdziesiąt pięć wzrostu.
Pierwsze, co zrobiłam, to rozpięłam suwak torby podróżnej i zajrzałam do środka.
Na wierzchu znajdowała się pomięta pierwsza strona New York Post z wielkim na-
główkiem WINNY, tak jak wtedy, gdy sprawdzałam po raz ostatni.
Potem sięgnęłam do środka i przesunęłam ręką wzdłuż boku torby. Moje palce prze-
szukiwały gorączkowo jej wnętrze. Wydałam westchnienie ulgi, gdy wyczułam skórzaną
kasetkę, której szukałam. Wczoraj rano, kiedy wsiadałam do samochodu, aby pojechać
do Joan, przyszło mi do głowy, że następny nieproszony gość mógłby przetrząsnąć apar-
tament w poszukiwaniu kosztowności. Wbiegłam po schodach na górę, zabrałam kaset-
kę z szuflady i włożyłam do torby podróżnej, która leżała już w bagażniku.
Teraz wyjęłam i otworzyłam kasetkę. Wszystko było na miejscu pierścionek zarę-
czynowy i obrączka ślubna mamy, jej brylantowe kolczyki i moja skromna kolekcja bi-
żuterii.
Uspokojona włożyłam kasetkę z powrotem do torby i wyjęłam komputer. Zaniosłam
go na jedyne krzesło, stojące przy oknie. Wiedziałam, że niezależnie od tego, jak długo
pozostanę w szpitalu, spędzę większość czasu tutaj.
113
Włączyłam komputer i wstrzymałam oddech, nabierając powietrza tylko wtedy, gdy
rozlegał się dzwięk bip . Ekran zaświecił się i zobaczyłam, że nie straciłam nic ze zgro-
madzonego materiału.
OdzyskaÅ‚am częściowo spokój ducha, pokuÅ›tykaÅ‚am z powrotem do sza4ài, siÄ™gnÄ™-
łam po szlafrok i poszłam do łazienki. Była tam mała tubka pasty do zębów, szczotecz-
ka do zębów w plastikowym opakowaniu i grzebień na półce nad umywalką. Podjęłam
próbę doprowadzenia się do porządku.
Wiem, że po pożarze byłam w szoku. Teraz, gdy powróciła mi zdolność myślenia,
zaczęłam zdawać sobie sprawę, jak wielkie miałam szczęście, że udało mi się urato-
wać, nie tylko ujść z życiem, ale również uniknąć dotkliwych poparzeń. Wiedziałam też,
że w przyszłości będę musiała bardziej się wystrzegać zamachów na moje życie. Jedna
rzecz nie budziła wątpliwości: trzeba znalezć miejsce, gdzie jest przynajmniej recepcjo-
nista i inni pracownicy.
Kiedy nie udało mi się rozczesać małym grzebieniem skołtunionych włosów, wróci-
łam do pokoju, usiadłam na krześle i, ponieważ nie miałam pióra ani papieru, otworzy-
łam komputer, aby sporządzić listę rzeczy, które należało zrobić natychmiast.
Nie miałam pieniędzy, ubrań, kart kredytowych, prawa jazdy wszystko to przepa-
dło w pożarze. Będę musiała pożyczyć pieniądze, dopóki nie zdobędę duplikatów kart
kredytowych i prawa jazdy. Do kogo się zwrócić?
Miałam przyjaciół w Atlancie, a także rozrzuconych po całym kraju szkolnych ko-
legów, do których mogłabym zatelefonować po pomoc i uzyskać ją w ciągu minuty.
Skreśliłam ich jednak z mojej listy. Po prostu nie chciałam wdawać się w długie wyja-
śnienia, dlaczego jestem chwilowo pozbawiona środków do życia.
Pete był jedynym człowiekiem w Atlancie, który wiedział o Andrei i celu mojego po-
bytu tutaj. Kiedy brałam urlop, aby tu przyjechać, powiedziałam moim współpracowni-
kom i kolegom: To sprawa osobista, chłopaki .
Jestem pewna, iż dla większości z nich wyglądało to tak, jakby Ellie, która zawsze
była zbyt zajęta, aby umówić się na randkę w ciemno, poznała kogoś wyjątkowego
i próbuje ułożyć sobie z nim życie.
Pete? Myśl, że miałabym odgrywać przed nim rolę bezradnej kobiety, zirytowała
mnie. Postanowiłam potraktować go jak ostatnią deskę ratunku.
Z pewnością mogłabym zadzwonić do Joan Lashiey St. Martin, ale jej przekona-
nie, że Rob Westerfield nie był winny śmierci Andrei, sprawiało, że nie miałam wielkiej
ochoty zwracać się do niej o pomoc.
Marcus Longo? Oczywiście, pomyślałam. Pożyczy mi, a ja oddam dług w ciągu ty-
godnia.
Pojawiła się taca ze śniadaniem i godzinę pózniej została zabrana, właściwie nie-
tknięta. Czy zdarzyło się wam kiedyś leżeć w szpitalu, gdzie naprawdę podają gorącą
kawÄ™?
114
Przyszedł lekarz, obejrzał moje pokryte pęcherzami stopy, powiedział, że mogę wra-
cać do domu w każdej chwili, i odszedł. Wyobraziłam sobie, jak kuśtykam po Oldham
w szpitalnym stroju, prosząc o jałmużnę. W tym właśnie momencie zjawił się posterun-
kowy White w towarzystwie mężczyzny o ostrych rysach, który przedstawił się jako de-
tektyw Charles Bannister z wydziału policji w Oldham. Za nimi szedł sanitariusz, nio-
sąc wyściełane krzesła, domyśliłam się więc, że nie będzie to krótka, radosna wizyta
przy łóżku chorego.
Bannister wyraził troskę o mój stan i nadzieję, że po strasznym doświadczeniu czu-
jÄ™ siÄ™ w miarÄ™ dobrze.
Natychmiast uświadomiłam sobie, że pod tą pozorną troską kryje się jakaś intencja
i że nie jest ona przyjazna.
Odparłam, iż czuję się całkiem niezle i cieszę się, że żyję, co skwitował skinieniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]