[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dosłownie sekundę po wypowiedzeniu tych słów padli na ziemię i zasnęli twardym snem. Reszta,
niczym walący się domek z kart, padła tuż obok nich. Kto chciał mieć cholerne Caen? Porta nie
chciał. Ja nie chciałem. Tylko Montgomery chciał mieć to miasto, z tego co zauważyłem. I jeśli o
mnie w tym momencie chodziło, to mógł je sobie wziąć.
Wielu anonimowych Francuzów, członków ruchu oporu, wspierało wojska inwazyjne i nigdy nie
ustalono dokładnie, ilu z tych ludzi straciło życie.
Jakiś czas po tym, jak inwazja się rozpoczęła, Londyn bez mrugnięcia okiem poprosił przywódcę
ruchu oporu w rejonie Caen, inżyniera nazywanego Meslin, by dostarczył wojskom alianckim
szczegółowych informacji dotyczących niemieckich fortyfikacji w tym rejonie. Londyn doskonale
zdawał sobie sprawę z ogromu zadania, jakie stawiał, można by nawet rzec, że miał świadomość
niewykonalności tej misji, a mimo to oczekiwał od Meslina, by ten dostarczył właściwych
informacji. Meslin wysłuchał polecenia w ciszy, po czym zwyczajnie schował twarz w dłoniach i
zaczął się zastanawiać, jak też do diabła ma dokonać tego cudu. Każda droga, czy to główna czy
poboczna, każda ścieżka, każda aleja prowadząca na wybrzeże była mocno chroniona i znajdowała
się pod ciągłą obserwacją. Każdy dureń, który postanowiłby tam zawędrować bez oficjalnej
przepustki, byłby z miejsca zastrzelony.
Im więcej Meslin rozmyślał nad rozwiązaniami i środkami, które miał do dyspozycji, tym bardziej
dochodził do przekonania, że były one w rzeczy samej bardzo ograniczone. Można by nawet
stwierdzić, że w ogóle ich nie było. Nawet gdyby nawiązał współpracę z organizacją Todt, to i tak
by miał pod obserwacją jedynie malutką część plaży. A tymczasem linii brzegowej było 160
kilometrów. Mówiąc wprost, potrzeba było setek, a może nawet tysięcy agentów, by móc pokryć
cały teren.
Zadanie należało do kategorii niedorzecznych. Meslin spojrzał na sytuację z każdej możliwej
perspektywy i przekazał wiadomość do Londynu. Nie był w stanie powiedzieć za wiele na temat
niemieckich fortyfikacji, ale doradził, gdzie mogą sobie w przyszłości wsadzić podobne, szalone
zadania.
W tym jednak momencie pojawił się element przypadkowości, który spowodował zmianę planów,
jeden z członków ruchu oporu, Rene Duchez, ksywa  Sang Froid", był malarzem i dekoratorem.
Spacerował po uliczkach Caen i rozmyślał na ten sam temat, co Meslin, gdy zauważył notkę
przyczepionÄ… na posterunku policji:
 Organizacja Todt poszukuje doświadczonego malarza. "
Przez kilka chwil Duchez patrzył na notkę, rozważając wszelkie za i przeciw, w końcu zdecydował,
że argumentacja  za" przeważa. Zawrócił i poszedł do biura organizacji Todt, gdzie strażnik dość
brutalnie go potraktował, wypychając za drzwi, nim ten zdążył otworzyć usta. Duchez jednak
postawił się i zażądał widzenia z oficerem. Strażnik, który w ogóle nie mówił po francusku, też nie
wykonał żadnego ruchu i tak sobie oto obaj stali, patrząc złowrogo jeden na drugiego aż do chwili,
gdy pojawił się jakiś podoficer i rozwiązał sprawę. Jego francuski nie był zbyt dobry, ale
wystarczył, by się dogadać i Duchez został wpuszczony za wartownię i do biura nazywanego
 Kontrola Prac i Obiektów Cywilnych". Kontroler zapisał jego nazwi
sko i adres, po czym obiecał, że w ciągu ośmiu dni poinformuje go, czy organizacja skorzysta z
jego usług. Duchez zdawał sobie sprawę z tego, skąd wzięło się te osiem dni: przez te dni gestapo
przejrzy wszystkie szczegóły dotyczące jego życia, przepuści informacje na temat jego przeszłości i
terazniejszości przez drobniutkie sito. Każdy detal, który można by poddać w wątpliwość,
cokolwiek, co mogłoby naprowadzić ich na ślad ruchu oporu, oznaczało nie tylko odrzucenie oferty,
ale także wielkie zagrożenie dla jego życia.
Jednakże wszystko poszÅ‚o dobrze. Ósmego dnia Duchez zameldowaÅ‚ siÄ™ w pracy z próbkami
różnych materiałów i został wpuszczony do biura Oberbaufuh*rera. Był tam ledwie kilka chwil,
gdy drzwi się otworzyły i wszedł jeden z inżynierów. Pozdrowił Ducheza i Oberbaufuhrera
przyjacielsko * obojętnym  Heil Hitler" i rzucił na biurko zwój planów.
* Nie teraz, na miłość boską! * Oberbaufuhrer machnął zniecierpliwiony ręką. * Przyjdz pózniej,
teraz mam za dużo roboty, żeby się tym zajmować.
*Jak uważasz. Mnie się nigdzie nie spieszy.
Inżynier wzruszył obojętnie ramionami i opuścił pokój. Plany zostały na biurku. Oberbaufuhrer
niechętnie rozwinął je, a stojący za nim Duchez wyciągnął szyję, by spojrzeć na dokumenty. Nie
mógł uwierzyć w to, co właśnie zobaczył: to były dokładnie te plany, których Londyn tak bardzo
pożądał, plany dotyczące niemieckich fortyfikacji wzdłuż wybrzeża Atlantyku, od Honfleur do
Cherbourg.
Oberbaufuhrer wydawał się zupełnie niezaintereso*wany fortyfikacjami. Już sama obecność
planów wy
dawała się wystarczającym powodem, aby go rozzłościć. Zwinął je i rzucił w kąt i ponownie
zwrócił się do Ducheza z pytaniem, której farby i tapety ten zamierza użyć. Sekundę pózniej znów
im przeszkodzono, tym razem był to apodyktyczny oficer, który nie chciał słyszeć o jakichkolwiek
sprawach wymagających uwagi Oberbaufuhrera i nakazał mu przejść do sąsiedniego pokoju, by
omówić  sprawy najwyższej poufności".
Gdy Duchez został sam w pokoju, w pierwszym odruchu chwycił cenne plany. Dopiero w
momencie, gdy miał je w rękach, zatrzymał się i zastanowił, co powinien z nimi zrobić. Trzymanie
ich przy sobie nie miało najmniejszego sensu. Jego rozogniony wzrok zatrzymał się na wielkim
obrazie Hitlera, który wisiał na ścianie nad biurkiem Oberbaufuhrera. Mało prawdopodobne było,
by kiedykolwiek ktoś ruszył ten portret, tak samo zresztą nie zanosiło się na to, by ktoś za niego
zaglądał. Duchez w rozgorączkowaniu wcisnął zrolowane plany za portret i wrócił do swoich farb i
tapet w momencie, gdy w pokoju zjawił się Oberbaufuhrer.
* Idioci! Sami idioci! Tu są sami idioci! * Spojrzał na Ducheza tak, żeby dać do zrozumienia, iż ten
nie był żadnym wyjątkiem od reguły. *Jakiś kretyn wymieszał cukier z cementem. I co ja do
cholery mam z tym zrobić? Przesiać wszystko palcami ? * Chrząknął zdegustowany. * Spójrzmy
raz jeszcze na te twoje próbki.
W końcu ustalono kolor farby i rodzaj tapety. Ducheza poinformowano, że ma się zgłosić do pracy
o ósmej w następny poniedziałek z zadaniem odświeżenia biur organizacji. Duchez ulotnił się,
najpierw gorliwie salutując i uśmiechając się tajemniczo do portretu Fuhrera.
To był piątek. Przez cały weekend ze zdenerwowania nie mógł wysiedzieć na miejscu, nagle zdając
sobie sprawę z idiotyzmu swojego uczynku i oczekując w każdej chwili najazdu ze strony gestapo.
Patrząc wstecz chłodnym okiem, wydawało mu się to oczywiste, że ktoś zauważy brakujące plany
najpózniej dwanaście godzin po ich zniknięciu i że Oberbaufuhrer w naturalny sposób znajdzie
winnego w nim. Był bowiem nie tylko Francuzem, przez co od razu stawał się podejrzany, ale
ponadto nie dało się ukryć faktu, że spędził kilka cennych sekund sam w pokoju, w którym
znajdowały się dokumenty. Właściwie mógł już uważać się za trupa.
Sen był czynnością niemożliwą. Chodził po pokoju od ściany do ściany, podczas gdy jego żona
chrapała w słodkiej niewiedzy. Strach, zimny, zalewający mokrym potem strach oczekiwania,
doprowadził go prawie do szaleństwa. Przeklinał siebie i przeklinał Anglików, zadowolonych z
siebie na tej swojej wysepce po drugiej stronie kanału La Manche. Stukot ciężkich butów o bruk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl