[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjęcie.
Naprawdę? Wyznaczyliście już datę?
Tak. Dwudziesty pierwszy sierpnia. Mieliśmy szczęście, że jakaś para
odwołała wesele.
Molly zorientowała się, że wszystko zaplanowano bez jej udziału.
Siadajcie! zawołała matka. Bo jedzenie stygnie.
Mimo że rozmowa koncentrowała się na ślubie i weselu, Molly cieszyła
się, że przyszła. Dobrze jej było z rodziną. Przez chwilę nie czuła się jak obca.
Niemniej nie przestawała myśleć o Danie i Joshu. Zastanawiała się, jak
spędzają resztę dnia. Znowu poszli do kina? A może pojechali do centrum
rekreacyjnego?
Po co zaprzątać sobie nimi głowę, skoro jutro się widzimy, myślała.
Została u rodziców tak długo, jak mogła, potem wróciła do siebie.
Dan nie nagrał żadnej wiadomości, toteż zaczęła podejrzewać, że żałuje
wczorajszej nocy.
Czy podczas kolacji prawił jej komplementy po to tylko, aby zaciągnąć
ją do łóżka? A ona była tak beznadziejnie naiwna, że mu uwierzyła? Aż ją w
dołku ścisnęło od podobnych podejrzeń, niemniej fakty mówiły same za
siebie. Dan nie dotrzymał słowa i nie zadzwonił.
Tak, doszła do wniosku, popełniła błąd, angażując się emocjonalnie.
Teraz ode niej zależy, jak postąpi. Musi się wyleczyć z tego zauroczenia tak
87
R
L
T
samo, jak wyleczyła się z bólu po rozstaniu z Jamesem.
Krok po kroku. Dzień po dniu.
88
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Dan dzwonił do Molly co najmniej sześć razy, lecz gdy włączała się
automatyczna sekretarka, odkładał słuchawkę. Nie chciał zostawiać
wiadomości. Molly zasługiwała na coś więcej niż Myślę o tobie nagrane na
taśmę, szczególnie po tym, jak rano musiał tak wcześnie wyjść. Gdyby nie
Josh, zostałby dłużej, nawet cały weekend. Ale cóż...
Przeczesał palcami włosy. Powtarzał sobie, że Molly nie ma do niego
pretensji o to, że jako samotny ojciec dobrze spełnia swoje obowiązki.
Przecież ona bardzo kocha dzieci. Rozumie, że musiał wracać, zanim Josh się
obudzi.
To dlaczego czuł się tak, jakby sprawił jej zawód?
Po powrocie do domu udało mu się jeszcze przespać dwie godziny i
obudził się dopiero, gdy w domu zaczął się poranny ruch. Po wspólnym
śniadaniu Mitch pojechał do siebie, a oni z Joshem postanowili wykorzystać
dobrą pogodę i wybrali się na spacer do parku. Ku uciesze Josha obaj
pojechali na wózkach.
Mimo że przeznaczył to przedpołudnie dla syna, myślami ciągle wracał
do Molly. Nie przypominał sobie, kiedy ostatni raz jakaś kobieta do tego
stopnia absorbowała mu umysł.
Suzy się nie liczyła, bo owszem pochłaniała całą jego uwagę, lecz zle się
zapisała w jego pamięci. Spontaniczny śmiech Molly był całkowitym
przeciwieństwem sarkazmu matki Josha.
Chociaż musiał przyznać, że była żona miała powody do rozgoryczenia.
Mógł trochę mniej pracować. Teraz dochodził do wniosku, że w tamtym
czasie po prostu nie był zdolny do miłości.
89
R
L
T
Zmienił się. Kocha Josha, a Molly budzi w nim głębokie uczucie. I
zależy jej na nim, przynajmniej odrobinę. Może nie jest aż takim
antypatycznym typem?
Po powrocie z parku popracował trochę nad scenariuszem zabawy
urodzinowej Josha, potem znowu zadzwonił do Molly.
Tym razem podniosła słuchawkę.
Halo?
Nareszcie! Cały dzień odzywa się tylko sekretarka.
Tak? Dlaczego się nie nagrałeś?
Bo chcę rozmawiać z tobą, nie z maszyną. Przeniósł się z telefonem
do innego pokoju, aby Josh nie mógł go słyszeć. Co porabiałaś?
Nic specjalnego. Załatwiłam kilka drobnych spraw. Odwiedziłam
rodziców. Zjadłam z nimi pózne śniadanie, a właściwie lunch.
Czy mu się wydawało, czy w głosie Molly brzmiała nuta rezerwy?
%7łałuję, że nie mogłem z tobą zostać szepnął do słuchawki. Bardzo
bym pragnął, abyś była tu teraz ze mną.
Molly milczała i dopiero po chwili się odezwała:
Ja też o tobie myślałam.
Po jej wyznaniu natychmiast poczuł się lepiej.
Chciałbym znowu cię spotkać. Jak najszybciej.
Jutro rano przychodzicie z Joshem do kliniki, prawda? zaczęła się z
nim przekomarzać.
Prawda, ale ja chcę się spotkać z tobą sam na sam. Może któregoś dnia
w tygodniu zjedlibyśmy razem kolację?
Molly znowu chwilę milczała. Dan żałował, że nie widzi jej twarzy. Nie
musiałby zgadywać, co myśli.
No nie wiem... W tygodniu nie lubię wychodzić wieczorem.
90
R
L
T
Czy naprawdę chodzi tylko o wstawanie następnego dnia do pracy? A
może to próba zdystansowania się od niego?
W takim razie umówmy się na piątek. Urodziny Josha są w sobotę,
więc byłoby prościej, gdybyś zanocowała. Możesz zająć pokój gościnny, jeśli
krępuje cię, że Josh coś wywęszy.
Zastanowię się. Jak idą przygotowania? zapytała, zmieniając temat.
Znakomicie. Silił się na entuzjazm, chociaż na samą myśl o chmarze
dzieciaków, które trzeba będzie czymś zająć, natychmiast ogarniało go
zniechęcenie. Większość klasy przyjęła zaproszenie, więc czuję się pew-
niej.
To fantastycznie! Radość i podniecenie Molly udzieliły się Danowi.
Josh będzie się świetnie bawił. Zobaczysz.
Wszystko dzięki tobie. To był przecież twój pomysł.
Mocniej ścisnął słuchawkę w dłoni. Słysząc delikatny śmiech Molly,
znowu poczuł żal, że nie ma jej tutaj przy nim.
Nie, nie, pochwały należą się tobie. W końcu to ty wszystko
organizujesz. Muszę kończyć. Do jutra, Dan.
Do jutra, Molly.
Odłożył słuchawkę. Zastanawiał się, jak dotrwa do piątku, kiedy znowu
będą tylko we dwoje.
W poniedziałek rano podczas terapii Molly dokładała wszelkich starań,
aby w stosunku do Josha i Dana zachowywać się z takim samym
emocjonalnym dystansem, jak wobec innych pacjentów. Zdawała sobie
sprawę, że od zakochania się dzieli ją tylko niewielki krok, a nie chciała
powtórzyć błędów z przeszłości.
Udawanie obojętności było jednak bardzo trudne, kiedy Dan stał tak
blisko niej, że ramieniem ocierał się o jej ramię. Odsunęła się odrobinę i
91
R
L
T
skupiła uwagę na Joshu.
Zwietnie ci idzie. Patrz, jak wysoko kopiesz piłkę.
Chłopiec promieniał.
wiczyliśmy z tatą, prawda? pochwalił się.
Prawda potwierdził Dan.
Molly ucieszyła się, że ojciec i syn znalezli wspólny język.
Przypomniała sobie pierwszy dzień terapii i niemal namacalne napięcie
między nimi. Po ćwiczeniach rozgrzewających postanowiła wprowadzić
nowe elementy.
A teraz spróbujesz wstać, dobrze? Gestem pokazała Joshowi, aby
podjechał wózkiem do niewielkiej platformy z poręczami z obu stron. No,
rusz się, nygusie.
Nie jestem żadnym nygusem obruszył się Josh.
Nie? A mnie się wydawało, że tak. Molly zaczęła się z nim droczyć.
Z dumą patrzyła, jak malec dzielnie stara się wykonać zadanie. Mięśnie nóg
bardzo mu się wzmocniły, lecz jeszcze wiele brakowało, aby mógł chodzić.
Chociaż teraz nie wątpiła, że tego dokona. Zaczekaj, zaczekaj zawołała,
widząc, że Josh podciąga się na rękach. Odkąd Dan zgodził się, by chłopiec
korzystał z wózka, ramiona miał znacznie silniejsze. Ostrożnie...
Josh aż się skrzywił z wysiłku. Molly wsunęła mu zagiętą rękę pod
pachę, lecz zaprotestował:
Ja sam!
Dobrze. Cofnęła się i czekała w pogotowiu.
Tato! Patrz! zawołał Josh, kiedy udało mu się stanąć między
poręczami podestu. Stoję!
Tak, synku rzekł Dan wzruszonym głosem.
Jak twoje nogi? Molly zapytała Josha.
92
R
L
T
Widziała, jak mięśnie drżą mu z wysiłku, lecz chłopiec się nie
poddawał. Kiedy minęła pełna minuta, Molly zarządziła:
Wystarczy. Teraz z powrotem usiądziesz na wózku. Powoli,
ostrożnie...
Tym razem Josh przyjął pomoc.
Dan przykucnął przy wózku.
Jestem strasznie z ciebie dumny, wiesz? Zbierasz owoce ciężkiej
pracy.
Dziękuję, tato.
Josh objął Dana za szyję i mocno go uścisnął.
Molly oczy zaszły łzami ze wzruszenia. Zamrugała, aby je odpędzić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]