[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w towarzystwie słodkiej damy, po czym powrócić do pałacu z iście królewskim entree.
Zapadła noc, a Myrmeen Lhal siedziała w sali tronowej rozmyślając nad sprawą
morderstwa Penna Othmanna. Zledztwo jak na razie utknęło w martwym punkcie,
przeprowadzone przez Strafenę przesłuchanie lorda Zachariusa, dotyczące jego poczynań od
czasu przybycia władcy kotów do Arabel  nie , przyniosło żadnych dowodów na to, iż był
on w jakikolwiek sposób związany z Pennem Othmannem.
Zgodnie z doniesieniami, Zacharius zjawił się rankiem, następnego dnia po zabójstwie,
bezpośrednio na umówioną audiencję. Co więcej, Zacharius pamiętał prawie każdą minutę
spędzoną poza celą i opowiadał o tym, co wówczas robił, z pasją urodzonego gawędziarza.
Zledztwo Myrmeen, dotyczące jej drugiego podejrzanego również stanęło w miejscu.
Ludzie Stralany nie odkryli w domu lub sklepie Elhazir żadnych dowodów mogących
świadczyć o jej romansie z Othmannem. Jeśli zaś ta kobieta była czarodziejką, nie
przechowywała u siebie żadnych czarodziejskich artefaktów, magicznych ksiąg ani
posiadających prawdziwą moc talizmanów. Nie odnaleziono listów ani niczego, co
wskazywałoby, że Elhazir pozostawała w bliższych stosunkach z jakimiś w miarę potężnymi
magami. Myrmeen w nadziei, że władający czarami morderca może skontaktować się z
Elhazir, postanowiła odczekać jeszcze kilka dni.
Nagle drzwi do sali tronowej Myrmeen otworzyły się gwałtownie i do środka wpadł
Kynan Tofte. Młody żołnierz zawołał:
 Znowu to zrobił! W jednej chwili lord Zacharius był w swojej celi, zadowolony jak
zawsze, pałaszując zupę, którą mu przynieśliśmy, a w następnej po prostu zniknął!
 Przeszukajcie jadłodajnie i zamtuzy  rzuciła Myrmeen.  Pojawi się tam... wraz ze
słonym rachunkiem. Kynan Tofte pochylił głowę i skinął.
 Oczywiście, milady. Proszę wybaczyć mi to wtargnięcie.
 Nie musisz przepraszać.
%7łołnierz skierował wzrok ku talerzowi z nie tkniętym posiłkiem, stojącemu obok tronu.
Rozmyślała o sprofanowaniu swoich ogrodów i tak się tym zdenerwowała, że nie była w
stanie niczego przełknąć.
%7łołnierz zastanawiał się czy nie spróbować jej w jakiś sposób zachęcić, ale koniec
końców zrezygnował.
Wyszedł pospiesznie, zostawiając otwarte drzwi. Myrmeen korciło przez chwilę, by go
zawołać  jego lub któregoś ze służących, aby je zamknął, ale skarciła się w duchu za swoje
lenistwo. Przeszła przez salę tronową i zamknęła drzwi.
Nagle zimny dreszcz przebiegł jej po plecach i odwróciła się gwałtownie na dzwięk
gryzionego jabłka.
Lord Zacharius siedział na tronie. Jedną nogę zwiesił przez poręcz, jedną rękę przerzucił
ponad oparciem. Przystojny gość obdarzył Myrmeen olśniewającym uśmiechem, po czym
upuścił nadgryzione jabłko na tacę zawierającą resztę jej posiłku.
 Lordzie Zachariusie  powiedziała Myrmeen, starannie ukrywając zaskoczenie 
czy to pora ćwiczeń dla więzniów? Jeżeli nie, przypuszczam, że masz poważny powód, by się
tu znalezć. A skoro już tu jesteś, mógłbyś również zdradzić mi, jak tego dokonałeś.
Wzruszył ramionami.
 Powód mej wizyty jest prosty. Chciałem po prostu podziękować ci z całego serca za
twą serdeczną gościnę i staroświeckie, gorące przyjęcie. Jestem pod wrażeniem, do-prawdy.
Nieczęsto miałem okazję otrzymywać darmowy wikt i zakwaterowanie.  Oblizał wargi. 
A co do jego jak... no cóż, pozostanie to moją słodką tajemnicą.
 Lordzie Zachariusie, zostałeś zamknięty w lochu. Gościna, o której mówisz, była
zwyczajnym aresztowaniem i uwięzieniem.
 No cóż, skoro tak uważasz. Niemniej, jak widzisz, raczej trudno jest utrzymać mnie w
zamknięciu. Może powinnaś dać sobie z tym spokój, nie uważasz?
 Zamknięto cię w lochu między innymi z uwagi na twoje bezpieczeństwo. Wielu
mieszkańców miasta uważa cię za odpowiedzialnego za incydenty spowodowane przez
twoich ludzi. Mogliby próbować cię skrzywdzić.
 Albo wynagrodzić za odpłacenie z nawiązką tym opasłym, podłym zdziercom, którzy
ich oszukiwali. Zdajesz sobie sprawę z obecności manifestantów, protestujących pod murami
Cytadeli, prawda? Nawet gdy teraz rozmawiamy, oni tam...
 Wiem, że oni tam są  ucięła oschle Myrmeen.
 Twój lud jest przerażony i rozwścieczony sposobem, w jaki zostałem potraktowany.
Sądzą, że to sprowadzi na miasto gniew bogów. Uważają, że  incydenty", jak je określiłaś, są
rezultatem działań wyższych sił broniących mojej rasy.
 Ci ludzie to zawodowi zeloci  stwierdziła Myrmeen.
 Nie przepuszczą żadnej okazji.
 Akurat ja im się trafiłem. Myrmeen zmrużyła oczy.
 Nie wiedzą, czym jesteś naprawdę, lordzie Zachariusie. Wątpię, czy popieraliby cię
równie gorąco, znając twoją zwierzęcą, brutalną naturę.
 Grozby zupełnie ci nie przystoją  stwierdził przeciągłym tonem  i proszę, mów
mi Zaz.
 Lordzie Zachariusie. To poważna sprawa. Twój gatunek ma moc hipnotyzowania i
rzucania uroków. Czy w taki właśnie sposób przez ostatnie dziesięć dni udawało ci się prawie
każdego wieczoru opuszczać swoją celę? Czy w taki właśnie sposób dostałeś się tutaj?
 Nic równie prostackiego. Myślałem tylko, że spędzimy razem miły wieczór.
Władca kotów przeciągnął swe smukłe ciało i wstał z tronu Myrmeen. Ruszyła
rozwścieczona w jego stronę i spotkali się pośrodku sali.
 A potem, sądziłem, że będziemy mogli ponownie porozmawiać o mojej propozycji.
 Odmawiam ponownego rozważenia twojej prośby, dopóki nie ustaną ataki na
mieszkańców miasta.
 Czemu uważasz, że mógłbym mieć z tym coś wspólnego?  zapytał, jakby
mimowolnie ocierając się o jej ramię.
Myrmeen odsunęła się i z trudem stłumiła w sobie chęć, by go uderzyć.
 Znieważyłam cię. Obraziłam twe religijne wierzenia i od-mówiłam spełnienia prośby
odkopania szczątków twego przodka. Zeloci często zabijali z o wiele bardziej błahych
powodów.
 Czy twoim zdaniem wyglądam na zelotę?
Myrmeen odwróciła się od jego hipnotycznego spojrzenia.
 Nie wiem, co mam o tobie myśleć.
 Oczywiście, że wiesz. Zaufaj swoim instynktom. Słuchaj tego, co ci mówią.
 W obecnej chwili mówią mi, że pomimo twego statusu dyplomatycznego powinieneś
zostać przesłuchany w związku z morderstwem popełnionym w ogrodach.
 Podejrzewasz mnie o morderstwo?  zapytał, szczerze rozbawiony.
Myrmeen skinęła głową.
 Ciebie lub któregoś z twoich ludzi. Dar znikania i pojawiania się w doskonale
strzeżonych miejscach bynajmniej nie przemawia na twoją korzyść, a wręcz przeciwnie.
Sposób, w jaki zamordowano tego człowieka, zdaje się wskazywać na przedstawiciela twego
gatunku.
 Naturalnie wzięłaś pod uwagę, iż mogło się tak stać, aby rzucić podejrzenie na
jakiekolwiek dzikie zwierzę, nie tylko na moje koty. I sprawcy najwyrazniej udało się
odwrócić twoją uwagę od prawdziwego zabójcy, skoro poświęciłaś tyle czasu, aby zajmować
się mną.
 Wszystko jest możliwe.
 Nawet nie znałem tego człowieka, który został zamordowany.
 To ty tak twierdzisz.
Uśmiechnął się, a w jego zielonych oczach rozbłysły iskierki.
 Myrmeen, nigdy bym cię nie okłamał. Ogarnął ją gniew. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl