[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w małżeństwo, w którym Sophie stałaby się więzniem. Pierścionek, który dała mu Juliet, wciąż miał
schowany w kieszeni spodni. Wyjął go teraz i otworzył aksamitne pudełeczko. Czarny opal otoczony
wianuszkiem diamencików na tle czarnego atłasu mienił się całą gamą zmiennych barw.
Patrzył na ten pierścionek przez dłuższą chwilę, a potem z trzaskiem zamknął pudełeczko, znów
wsunął je do kieszeni spodni i poszedł poszukać Sophie.
Podjechał samochodem do głównego placu miasta. W oślepiającym upale poszedł w stronę starej
dzielnicy. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer Sophie. Szedł ze spuszczoną głową, przyciskając
telefon do ucha, starając się ignorować kakofonię ulicznych sprzedawców, muzyków i milion
rozmów dobiegających ze wszystkich stron.
Wąskie uliczki były mroczne i chłodne. Z ulgą zszedł ze słońca, ale cienie wydawały mu się
złowróżbne. Czuł, że koszula przykleja mu się do ciała. Przyspieszył kroku i teraz prawie biegł,
przepychając się przez tłum i wypatrując rudej głowy na tle ciemnych i okrytych chustami. Dlaczego
nie odbiera telefonu? Przebiegał wzrokiem ulice, odruchowo wypatrując podejrzanych sygnałów.
Było ich mnóstwo: torby ze śmieciami wystawione przy drzwiach, ludzie w luznych strojach, pod
którymi mogli mieć ukryte ładunki wybuchowe, niosący najrozmaitsze torby i paczki i mruczący coś
do siebie na ulicy. Tak jak w każdym innym mieście na świecie, powtarzał lekceważąco racjonalny
głos w jego głowie.
Przed sobą zobaczył bramę suku. Dalej rozciągała się szeroka ulica, a przed bramą, w promieniu
słońca przebijającym się przez żaluzje, rozbłysły rude włosy. Siedziała na niskim stołku, zwrócona
twarzą w stronę kobiety w hidżabie, która trzymała ją za rękę. Z ulgi zabrakło mu tchu. Zwolnił, otarł
pot z czoła i wziął kilka głębokich oddechów, żeby uspokoić dudniące serce. Ta kobieta robiła jej
zmywalny tatuaż z henny, dlatego Sophie nie odbierała telefonu. Nie została porwana, nikt jej nie
zaciÄ…gnÄ…Å‚ w ciemnÄ… alejkÄ™.
Naraz zatrzymał się jak wryty. W bramie naprzeciwko stał człowiek z telefonem komórkowym
w ręku. Kit patrzył, jak tamten naciska guziki telefonu z wrażeniem, że ogląda film puszczony
w zwolnionym tempie. Przez jego żyły natychmiast popłynęła adrenalina, całe ciało spięło się
i odruchowo sięgnął po broń. Znalazł tylko własną komórkę, ale palce drżały mu tak mocno, że
upuścił ją na ziemię. Patrzył, jak upada w zwolnionym tempie i wiedział, że musi dotrzeć do Sophie,
zanim nastąpi wybuch, ale ogarnął go nagły paraliż. Stopy nie chciały oderwać się od chodnika.
Przed oczami zaczęły mu tańczyć ciemne plamy. Otworzył usta, by ją ostrzec, ale z suchego,
zaciśniętego gardła nie wydobył się żaden dzwięk.
Sophie jednak w tej samej chwili podniosła głowę i spojrzała prosto na niego. Uśmiech zamarł na
jej twarzy. Zerwała się na nogi i podbiegła do niego z wyciągniętymi ramionami.
 Kit! Kit, co siÄ™ dzieje?
Współczucie w jej głosie przywróciło go do rzeczywistości. W mgnieniu oka panika przeszła
w niechęć do siebie. Sophie dotknęła jego policzka.
 Kochanie, co się stało?
Mężczyzna za jej plecami z obojętną twarzą rozmawiał przez telefon. Kit szarpnął się i odsunął się
od Sophie, jakby jej dotyk parzył.
 Nic. Nic się nie stało  powiedział głosem twardym i zimnym jak stal.  Szukałem cię, bo
zamówiłem samolot na pierwszą. Musimy się spakować i ruszać na lotnisko, o ile nadal chcesz ze
mną wrócić.
Opuściła rękę, na której wciąż lśnił wilgotny tatuaż i cofnęła się o krok.
 Tak, oczywiście, że chcę z tobą wrócić.
Poczuł odrazę do siebie, ale duma nie pozwoliła mu wziąć jej za rękę, przeprosić ani cokolwiek
wyjaśnić. Odwrócił się na pięcie i poszedł przed siebie ulicą, patrząc nieruchomo w jeden punkt.
ROZDZIAA SZÓSTY
Lot do Anglii był równie luksusowy jak ten sprzed dwóch dni, ale znacznie mniej przyjemny. Nie
rozmawiali wiele. Zdawało się, że Kit otoczył się szklaną szybą. Sophie siedziała w wielkim fotelu,
wyglądała przez okno i zastanawiała się, w jaki sposób mogłaby zmniejszyć dystans między nimi,
sprawić, by odłożył papiery, zauważył ją i zechciał z nią porozmawiać. Pragnęła, by jej wyjaśnił, co
właściwie działo się w jego umyśle wtedy na suku i dlaczego teraz wyglądał jak człowiek przybity
wyrzutami sumienia, ale jednocześnie obawiała się, że to, co Kit może jej powiedzieć,
nieodwracalnie zmieni sytuację między nimi.
Dotarli do Alnburgh wczesnym wieczorem. Choć był sam środek angielskiego lata, kontrast
z upałem i barwami Maroka nie mógł być większy. Domostwo z szarego kamienia, wyrastające
z urwiska nad wietrzną, pustą plażą, wydawało się bardziej złowieszcze niż otoczony sosnowymi
lasami disnejowski zamek w Rumunii, gdzie kręcono film o wampirach. Nastrój Sophie opadł
jeszcze bardziej. Przypomniała sobie, jak ujrzała ten zamek po raz pierwszy, w zimowy wieczór
podczas śnieżycy. Rozświetlony, wyglądał wtedy jak zabawka w szklanej kuli. Była oczarowana,
dopóki się nie przekonała, że w środku było tak samo zimno jak na zewnątrz.
 Doskonale rozumiem, dlaczego Tatiana przeniosła się do Londynu zaraz po śmierci Ralpha 
powiedziała, wzdrygając się.  Nie jest tu zbyt przytulnie. Czy służba wciąż tu jest?
 O ile wiem, nie  odrzekł Kit nieco zachrypniętym głosem.  Tatiana nie zamierzała im płacić,
skoro tu nie mieszka. Woli płacić jak za zboże i mieszkać w hotelu Claridge s, dopóki dekorator nie
skończy rujnować jej londyńskiego domu.
Sophie przycisnęła guzik ogrzewania w samochodzie i skierowała strumień ciepłego powietrza na
zlodowaciałe stopy. Wciąż miała na nogach złote klapki pokryte różowym pyłem Marrakeszu.
Przejeżdżali już pod wieżą z zegarem i z doświadczenia wiedziała, że to ostatnia okazja, by się
rozgrzać.
 To wielka odpowiedzialność, prawda?  powiedziała słabym głosem, zastanawiając się, czy to
dobry moment, by zapytać, ile czasu Kit potrzebuje, by uporządkować swoje sprawy i kiedy będą
mogli wrócić do Londynu.
 Tak.
Zatrzymał samochód i zgasił silnik. Dopiero teraz usłyszeli stłumiony szum morza i krzyki mew. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl