[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Oklaskuję powrót dawnej Tess.
- Nie rozumiem?
- Z twojego zachowania widać, że już nie jesteś pod działaniem
leków. To wspaniale. Jesteś ożywiona, swobodna, taka jak przed
wyjściem za mąż. Widziałam to już dzisiaj, kiedy dawałaś odpór
pastorowi. Nie miał pojęcia, jak sobie z tobą poradzić. Przedtem, po
tych wszystkich lekach, byłaś taka... pasywna, ale teraz masz wprost
101
RS
ogień w oczach. Trzymaj tak dalej, a jedynym twoim lekarstwem
będzie aspiryna na ból głowy.
- Och, mamo, naprawdę tak uważasz?
- Oczywiście. Od tamtej nocy w Vail codziennie widać zmianę
na lepsze, a teraz nie wykazujesz już żadnych objawów depresji.
Zaszła w tobie cudowna przemiana.
- Wiesz co? - wyznała Tess. - Czasami zdarzają mi się jeszcze
napady lęku, ale poza tym czuję się wprost wspaniale. Sama nie mogę
uwierzyć, że mówię to w chwili, kiedy moje życie tak się
pogmatwało. Ale świadomość, że już nie muszę mieszkać pod jednym
dachem z Grantem, wprost mnie uskrzydla.
- Jestem taka szczęśliwa. Cokolwiek było niedobrego, minęło i
sama to sprawiłaś.
- Wiesz, mamo, czułam przedtem, jakby owijał mnie jakiś kokon
z waty, jakiś pancerz. Teraz już z tym skończyłam. Nie będzie więcej
żadnych analiz.
- I nie będzie więcej doktora Milhouse'a. Muszę przyznać, że
nigdy mu zbytnio nie ufałam.
- Teraz mi to mówisz? Nagle zadzwonił telefon.
- Scotty? - zawołały obie jednocześnie.
- Ja odbiorę. - Tess podskoczyła do aparatu. -Halo?
- Tessa?
Wiedziała, do kogo należy ten głęboki, wibrujący głos. Płynął ze
słuchawki i przenikał jej ciało aż do palców u nóg. Dobry Boże, co też
się z nią dzieje?
102
RS
- Pan Sommerfield? - Celowo użyła jego nazwiska, żeby nie
pozwalać sobie myśleć o nim jako o Aleksie.
- Aplikant przekazał mi, że dzwoniłaś. Jak się masz?
- Dobrze. - Pomyślała, że nie powinna była do niego dzwonić. -
Nie myślałam, że jeszcze dzisiaj pan zadzwoni. To nie było aż tak
pilne. Przepraszam, że zabieram panu czas po pracy. W końcu każdy
chciałby pobyć trochę z żoną i rodziną - dodała myśląc o tym, że
może wreszcie się czegoś dowie.
- Przecież powiedziałem, że można do mnie dzwonić o każdej
porze - odparł po chwili nieznośnej ciszy. - A poza tym jestem
rozwiedziony i nie mam dzieci, więc trudno tu mówić o rodzinie.
Zacisnęła dłoń na słuchawce tak mocno, że obrączka wpiła jej
się boleśnie w palec.
- Właśnie jestem w hotelu Tradewinds w Honolulu i
przygotowuję się do kolacji z Paulem Wongiem - mówił Alex.
- Jak to? Na Hawajach? Z Paulem?
- Właśnie. Dostałaś wiadomość od niego?
- Tak. Proszę mu podziękować ode mnie za wspaniałą
niespodziankę. Scotty ucieszył się bardzo, mogąc użyć noża synka
Paula.
- Powiem mu.
- Alex... ja nie widziałam ani tej przesyłki, ani kartki od Paula.
Scotty mi o tym opowiedział. Kiedy spytałam Granta o kartkę, odparł,
że nie może jej znalezć.
- Oczywiście, bo musiał przekazać ją Medorowi.
103
RS
Tess uzmysłowiła sobie, że czeka ją jeszcze sporo takich
niespodzianek. Podziękowała w duchu Bogu za Alexa.
- Proszę przekazać ode mnie Paulowi coś jeszcze, dobrze?
- Oczywiście.
- Okazało się, że miał rację. To, co działo się ze mną, juz minęło,
Nie biorę żadnych leków i nie mam objawów depresji. Kiedyś
postaram się podziękować mu osobiście.
- To najlepsza rzecz, jaką dziś usłyszałem -powiedział Alex
przejętym głosem. -I dzięki temu mamy wygraną sprawę.
- Wiem, jakie to ważne, zwłaszcza po tym, kiedy dzisiaj wstąpił
tu nasz pastor. Jest święcie przekonany, że biorę narkotyki.
- To dlatego dzwoniłaś?
- Tak. - Tylko częściowo, dodała w myślach. Sama nie
rozumiem, jak to się dzieje, ale musiałam zadzwonić. - Nie chciał
uwierzyć ani, mnie, ani mamie.
- Pastor też jest tylko człowiekiem.
- On i Grant bardzo się przyjaznią. Boję się, że wszyscy znajomi
Granta zostali przez niego przekonani, że nie jestem przy zdrowych
zmysłach.
- W takim razie będę miał dla nich ciekawe wiadomości - odparł.
Słyszała w jego głosie coś takiego, co sprawiło, że jej serce
zaczęło bić nierówno.
- A co będzie, jeśli on przekona Scotty'ego, że jestem niespełna
rozumu? Można się tylko domyślać, jak interpretuje moją znajomość z
Paulem.
104
RS
- Jednym z powodów, dla których poleciałem na Hawaje, jest
uzyskanie zeznania od niego oraz zaprzysiężonych oświadczeń
pracowników hotelu i ludzi, którzy widywali was razem, w różnych
miejscach. Jestem pewien, że Medor będzie usiłował dodać ci jeszcze
oskarżenie o cudzołóstwo.
Serce zabiło jej jak szalone i nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Tessa?
- Tak?
- Medor zawsze tak robi, nie przejmuj się. Przewiduję każdy
jego ruch i na wszystko jestem przygotowany. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl