[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gdybym przywiózł ogiera, na pewno doszłoby do
walki. Ale Molly nie stanowi dla niego zagrożenia.
- Mogę na niej pojezdzić? - spytał Grady.
- To zależy od mamy - powiedział Whit.
- Może potem - odpowiedziaÅ‚a. - Teraz chyba mu­
simy dać im czas na zaprzyjaznienie się ze sobą.
- Tak będzie najlepiej - zgodził się Whit. - Przygotuję
boks dla Molly i pojadę do domu. Kiedy wrócę tu po
południu nakarmić konie, Grady będzie mógł pojezdzić.
- Mogę ci pomóc z boksem? - spytał Grady.
Whit spojrzał na Melissę.
- Nie będzie ci przeszkadzał? - zaniepokoiła się.
- Nie - zapewnił ją Whit i mrugnął do Grady'ego.
- Nawet przyda mi siÄ™ dodatkowy robotnik.
W tej chwili z drogi dobiegł odgłos silnika. Melissa
81
spojrzała w tamtą stronę i na widok czarnego mercedesa
i zacisnął jej się żołądek.
Chciała uciec i gdzieś się schować, a przynajmniej
ukryć Whita. Ale zanim zdążyÅ‚a cokolwiek zrobić, mer­
cedes zaparkował i wysiadł z niego jej ojciec. Po tym,
jak czerwoną miał twarz i jak zatrzasnął drzwi auta,
zorientowała się, że to nie jest towarzyska wizyta.
MierzÄ…c oskarżycielsko palcem w Whita, Mike szyb­
ko podszedł do nich.
- A ty co tu robisz?! - wykrzyknÄ…Å‚.
- Grady, idz do domu - nakazała Melissa, nie chcąc,
by dziecko było świadkiem sceny, na jaką się zanosiło.
- Mamo - jęknął.
Whit lekko go popchnÄ…Å‚.
- Rób, co mama każe - powiedział spokojnie.
Grady spuścił głowę i, szurając nogami, powlókł się
do domu.
Melissa zaczekała, aż znajdzie się poza zasięgiem
słuchu i dopiero wtedy odwróciła się do ojca.
- To, kogo zapraszam do mojej posiadłości, nie jest
twoją sprawą - wycedziła z twarzą aż zastygłą z furii.
Ale Mike Grady nie słuchał. Wpatrywał się w Whita.
- Już raz ci powiedziaÅ‚em, że masz siÄ™ trzymać z da­
leka od mojej córki. Nie zmuszaj mnie, żebym to po­
wtarzał.
- Co zrobiÅ‚eÅ›?! - wykrzyknęła Melissa zaszoko­
wana.
- Kiedy siedem lat temu przychodziÅ‚ do ciebie, po­
wiedziaÅ‚em mu, że nie życzÄ™ sobie, by moja córka za­
dawała się z hołotą.
82
- Ośmieliłeś się nazwać Whita hołotą?
- Tak, Przecież tym właśnie jest. Jego matka była
byle kelnerką w gorszej części miasta.
Whitowi wydarÅ‚ siÄ™ z gardÅ‚a niemal zwierzÄ™cy po­
mruk. Chwycił Mike'a za gardło i rzucił na przyczepę.
Melissa sparaliżowana patrzyła, jak twarz jej ojca
nabiera purpurowego koloru, a oczy występują z orbit.
Wystraszyła się, że Whit może go zabić. Podbiegła
i chwyciła go za ramię.
- Przestań! - krzyknęła, usiłując oderwać jego ręce
od gardła ojca. - Przestań, bo go zabijesz.
Coś w jej głosie chyba przedarło się przez mgłę
wściekłości. Whit pchnął Mike'a jeszcze raz, walnął
jego głową w bok przyczepy i opuścił ręce.
- O mnie możesz mówić, co chcesz - wydusił przez
zaciśnięte zęby - ale od mojej matki wara.
Mike wyprostował się.
- Nie przyjmujÄ™ rozkazów od nikogo, a już tym bar­
dziej od ciebie - powiedział z pogardą.
- Ode mnie przyjmiesz - wtrąciła się Melissa, kipiąc
z furii. - JesteÅ› winien Whitowi przeprosiny, i to na­
tychmiast.
- Nic mu nie jestem winien! Raz już zmusiłem go
do ucieczki i, na Boga, znów to zrobię.
- Nie uciekłem - powiedział Whit gniewnie.
- WyjechaÅ‚eÅ› z miasta, prawda? No i dobrze. To da­
ło Melissie czas na powrót do zdrowych zmysłów.
Uświadomiła sobie, jakie miałaby życie, gdyby wyszła
za takiego śmiecia jak ty. Pobiegła do Matta tak szybko,
że aż się za nią kurzyło.
83
- Nie! - krzyknęła rozpaczliwie Melissa. - To nie­
prawda. - Zwróciła się do Whita: - Przysięgam, że to
nieprawda.
Whit przez długą chwilę na nią patrzył, a potem się
odwrócił i odszedł.
- Whit! - zawołała i pobiegła za nim. - Zaczekaj!
Ojciec chwycił ją za ramię, szarpiąc do tyłu.
- Niech sobie idzie - warknął. - Już ci mówiłem, że
to zwykły śmieć.
Gwałtownie wyrwała się.
-. Zawsze wiedziałam, że jesteś okrutny i bez serca,
ale nigdy nie przypuszczałam, że potrafisz mi celowo
zadać ból.
- Ból? - powtórzył niedowierzająco. - Do diabła!
Ja cię uchroniłem przed zrujnowaniem sobie życia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl