[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ju\ nad Jeziorakiem wyłoniło się parę problemów, które mnie dręczyły. Bo przecie\
wszystko, co się tu działo, ka\dy najdrobniejszy szczegół mógł mieć wielkie znaczenie przy
rozszyfrowaniu sprawy skarbów. A ja nie wiedziałem, kim jest Kapitan Nemo i kim Kazno-
dzieja-Płetwonurek, czyli Fałszywy Ornitolog. Dlaczego tak ogromną sumę pieniędzy
Wacek Krawacik chce dać za odzyskanie mapy łowisk? I gdzie jest w tej chwili ta mapa?
 Czy pan jest w dalszym ciągu przeciw towarzystwu jakiejkolwiek dziewczyny?  usły-
szałem głos Marty.  Ma pan taką minę, jakby zamierzał pan kogoś zabić.
 Wrrrrr  zawarczałem i kłapnąłem zębami. Machnąłem ręką, co miało znaczyć, \e w
takim nastroju nie nadajÄ™ siÄ™ na towarzysza.
Załadowała na łódkę swoją wagę i rybę; do kieszeni spodni wsadziła oświadczenie rycerzy
spinningu i odpłynęła w stronę Siemian, a więc chyba do swego domu. Nie bardzo orien-
towałem się, gdzie ona mieszka.
Po jej odpłynięciu zbli\ył się do mnie pan Anatol.
 To jakaś dziwna osóbka, ta pana znajoma  zagaił rozmowę.  Tam gdzie teoretycznie
powinien \erować szczupak, ona łowi węgorza. Dziś na  paternoster schwytała ogromnego
okonia. Panie, co to wszystko ma znaczyć?  wyrwał mu się z piersi okrzyk pełen zdzi-
wienia i rozpaczy.
 Nie bardzo rozumiem, o co panu chodzi? Ona chyba po prostu umie łowić ryby  odrze-
kłem.
 A ja? Pan myśli, \e ja nie umiem? Ona chyba nie przeczytała w swym \yciu jednej setnej
tej lektury o rybach, co ja, panie szanowny. A gdzie nie usiądzie ze swoją wędką, tam
chwyta. Co to ma znaczyć?
 Mo\e umie czarować  wzruszyłem ramionami.  Ale pan wygląda mi na człowieka,
który w czary nie wierzy.
 Nie wierzę  pokręcił głową bez przekonania.  Trudno mi jednak w sposób racjonali-
styczny wyjaśnić tak dziwne zjawisko. Jeśli ona tu znowu przypłynie i zacznie łowić, i znowu
schwyta jakÄ…Å› ogromnÄ… rybÄ™...
 To co pan zrobi? Ogłosi pan ją czarownicą?  zapytałem uprzejmie. I dorzuciłem pouf-
nym szeptem:
 Ja te\ uwa\am, \e ona jest czarownicÄ…...
Zjadłem obiad z konserw, wsiadłem w wehikuł i popłynąłem na Czaplak. Pospacerowałem
po wyspie, lecz nie trafiłem na Czarnego Franka ani nikogo z jego bandy. A byłem ju\
zdecydowany odbyć z Czarnym Frankiem rozmowę o mapie łowisk.
Potem skierowałem się na wysepkę, gdzie minionej nocy zostałem uwięziony. Lecz po ban-
dzie Czarnego Franka został rozwalony szałas, pognieciona trawa, trochę papierzysk z opa-
kowań, puste puszki po konserwach. Wszystko wskazywało, \e banda ju\ nigdy tu nie po-
wróci.
ROZDZIAA JEDENASTY
POKÓJ CZY WOJNA "  O OJCZYSTA NASZA MOWO... " SODOMA I GOMORA "
ODWET BANDY " CO ZROBI Z BRONK " JAKA DZIEWCZYNA BUDZI
SZACUNEK " JAK ZDOBY AUTORYTET " KTO KOMU IMPONUJE " UGODA Z
BRONK " CZY SPOTKAM CZAOWIEKA Z BLIZN
Na rozległej łące nad jeziorem stały długie rzędy namiotów. Po jednej stronie obozu miesz-
kały harcerki, po drugiej harcerze; w środku znajdował się wielki plac apelowy z wysokim
masztem, na który wciągano sztandar.
Z dwóch stron otaczał obóz las sosnowy, z trzeciej rozciągała się łąka i pola wioski, z
czwartej zaś były wody Jezioraka. Na brzegu le\ało kilkanaście kolorowych kajaków, a molo
zrobione ze świerkowych drą\ków umo\liwiało łatwe przybicie do brzegu i cumowanie.
Ognisko przygotowano nad samym jeziorem. Zobaczyłem kilka wielkich stert chrustu i coś
w rodzaju szałasu z grubszych gałęzi, które w odpowiedniej chwili miały wysoko w niebo
strzelić wspaniałym płomieniem.
Kiedy, zgodnie z zapowiedzią, przybyłem do obozu, na spotkanie wyszedł mi Wilhelm Tell i
przez bramę z brzozowych drą\ków, gdzie stało na warcie dwóch harcerzy, poprowadził
mnie do komendanta długą  Aleją Totemów .
Totemami były dziwacznie poskręcane korzenie drzew, twarze wyrzezbione w korze, poma-
lowane deseczki. Ka\dy totem tkwił na długim kiju. Tworzyły prawdziwą aleję biegnącą od
bramy do placu apelowego. W najbli\szym zaś sąsiedztwie tego placu mieścił się namiot ko-
mendanta obozu, harcmistrza GÄ…siorowskiego.
Komendant okazał się młodym, szczupłym blondynem, lat około trzydziestu.
Uroczyste rozpalenie ogniska miało się niedługo rozpocząć, od wsi ciągnęli ju\ zaproszeni
na nie rolnicy z Siemian i wczasowicze, niewiele było czasu na rozmowy i dyskusje.
 Tell mówił mi o pana uwagach związanych z postępowaniem naszych harcerzy  rozpo-
czÄ…Å‚ rozmowÄ™ druh GÄ…siorowski.
 Och, nie jestem pedagogiem. Być mo\e nie mam racji  zastrzegłem się szybko.
Druh uśmiechnął się.
 Panu chodziło o to, \e nasi chłopcy najechali obozowisko Czarnego Franka. Jak jednak
mamy się zachować wobec brutalnej agresywności bandy? W końcu czy harcerze to safan-
duły, którym chuligani mogą kraść kajaki, sprzęt sportowy, butle z gazem? Wydaje mi się,
\e najazd na obozowisko bandy Czarnego Franka dał dobre rezultaty. Nie tylko dlatego, \e
odzyskaliśmy skradzione rzeczy. Nasi chłopcy uwierzyli, \e występując gromadnie, w
sposób zorganizowany, tworzą potę\ną siłę, której łobuzy się boją. Oczywiście to wszystko
nie jest proste i sam te\ nie jestem pewny swoich racji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl