[ Pobierz całość w formacie PDF ]

była piękna czy fascynująca, lecz uroczo dziewczęca.
Przeszył go ból. Zaczął się gdzieś w okolicy mostka,
przeszedł w dół całą klatką piersiową. Boże, jak bardzo mu jej
brakowało.
Chwile takie jak ta sprawiały, że zastanawiał się, czy nie
popełnił błędu wracając do Chicago. Siedząc obok niej,
słuchając jej ciepłego głosu, zdał sobie sprawę, że jednak nie
mógł postąpić inaczej. Brakowało mu idiotycznej bliskości w
deszczowe noce, wspólnego objadania się prażoną kukurydzą
i oglądania starych filmów z Tracym i Hepburn.
„Afrykańską królową" widzieli już tyle razy, że dialogi
znali na pamięć. Brakowało mu kochania się z nią, trzymania
jej za rękę, śmiania się z żartów lub zabawnych incydentów,
które im się przytrafiały w biurze.
Słowa Carly głucho brzmiały mu w uszach: „Dex, czułam
się głupio i nie na miejscu jak niedouczony małolat". Nigdy
nie przypuszczał, że tak na nią działa.
Kiedy cicho zamknął folder, Carly dostrzegła, że wyraz
jego twarzy bardzo złagodniał. Przechylił się przez oparcie
krzesła.
- Ładnie dziś wyglądasz.
- Dziękuję. - Próbowała uciszyć gwałtowne bicie serca. -
Pewnie już zauważyłeś, że trochę przybrałam na wadze?
No tak, jeszcze mu o tym mów, Carly. Tak jakby nie
widział, że wyglądasz jak Miss Piggy.
- Nie - powiedział - Nie zauważyłem.
Podniosła wzrok i napotkała jego rozbawione spojrzenie.
- Gdybyś zauważył, to i tak byś mi tego nie powiedział -
stwierdziła.
Wiedziała,
że
natychmiast
skrytykuje
niewłaściwie wykonaną pracę, ale nigdy nie wspomni o tych
zbędnych kilogramach.
Skrzywił się.
- Oczywiście, że nie. Czy myślisz, że już do reszty
zgłupiałem?
- Nie, ale wiem, jacy są mężczyźni. Jak kobieta trochę
przytyje...
- Cóż, wydaje mi się, że to zależy od mężczyzny. - Wstał
i ponownie napełnił swoją filiżankę kawą. - Jeśli o mnie
chodzi, to zawsze podobałaś mi się taka, jaka jesteś.
- To miło z twojej strony, ale i tak wiem, że nie mówisz
tego szczerze.
Chwilę później opuściła biuro, zastanawiając się, czy takie
rzeczy nie zdarzają się dlatego, że nadal go kocha. Mógł
powiedzieć coś tak prostego, jak: „Podobasz mi się właśnie
taka, jaka jesteś" i sprawić, że mu uwierzyła.
Już go nie kochasz - upomniała się Carly - a jeśli nawet...
jest przecież Mireille. Nie miała żadnych wątpliwości, że ta
mała Francuzka - bez wątpienia rozmiar numer cztery i
żadnych oznak nadwagi - nigdy nie odda jej Dexa bez walki.
A poza tym, dlaczego choćby przez chwilę przypuszczała, że
on zechce wrócić?
Mężczyźni tacy jak Dex Matthews rzadko dają kobiecie
jeszcze jedną szansę.
Greta właśnie układała sobie włosy przed lustrem, gdy
Carly weszła do łazienki.
Wspaniale. Kolejka do Dexa zaczyna się już tutaj.
- Słyszałam, że ostatnio dużo czasu spędzasz z Dexem
Matthewsem. Zanosi się na coś poważnego? - spytała od
niechcenia Greta.
No cóż, Greta nie była uosobieniem taktu.
Carly sięgnęła po papierowy ręcznik i zajęła się
osuszaniem umywalki, aby zrobić miejsce na torebkę.
Nawet jeśli między nią a Dexem nie było nic poza
przyjaźnią, to i tak nie miała zamiaru podawać go Grecie na
złotym półmisku z kawałkiem dojrzałego jabłka w ustach.
- Dobrze nam się razem pracuje - mruknęła.
- Uhm.
Greta
delikatnie
pociągnęła
wydatne
usta
jaskrawoczerwoną szminką.
- Zgłosiłaś się już do drużyny softballowej? - spytała
Carly, zmieniając temat rozmowy.
- Prawdę mówiąc, to nie. Ojej... - Greta sięgnęła po
chusteczkę, aby osuszyć usta. - Od lat już nie grałam.
Carly musiała przyznać, że była trochę zaskoczona. Boska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl