[ Pobierz całość w formacie PDF ]
starsza pania. Odwrocila
sie w strone Johnny'ego i rzucila mu lodowate spojrzenie. - Niech pan w przyszlosci
nawet nie probuje pomagac. Jak widac, nie ma pan o tym pojecia. - Co innego
uwazala pani dzis po poludniu. Jesli dobrze pamietam, w rozmowie ze mna uzyla pani
nawet slowa ,,dziekuje''. - Ale to teraz jest bez znaczenia - mruknela Nicole, mierzac
Johnny'ego zimnym wzrokiem. - Dzieci, dajcie spokoj - wtracila sie Mae. Obdarzyla
wnuczke bladym usmiechem i westchnela przeciagle. - Nicki, wygralas. Zostane u
siebie, jesli obiecasz, ze zjesz kolacje w towarzystwie Johnny'ego. Clair, idZ po Bicka.
Teraz niech on sie mna zajmie, tak aby dzieciaki mogly posilic sie spokojnie, w milej
atmosferze. - Babciu, ja zawioze cie do pokoju - upierala sie Nicole. - Nie jestem
glodna. - Bzdura - do rozmowy wlaczyla sie Clair. - Nie wolno ci opuszczac posilkow,
musisz jesc przyzwoicie, bo w przeciwnym razie przegram zaklad z Mae. Zalozylam
sie z nia, ze do konca miesiaca przytyjesz co najmniej dwa kilo. Jestes, slonko,
okropnie chuda. Johnny dostrzegl porozumiewawcze spojrzenie, jakie miedzy soba
wymienily Clair i Mae. Wiedzialy, jak zareaguje Nicole, i obmyslily taktyke. Clair
wybiegla z pokoju i po chwili przyprowadzila Bicka. W przeciwienstwie do zony, byl
bardzo wysoki. Mial na sobie znoszone, workowate spodnie, bawelniana koszule i
baseballowa czapke. Usmiechnal sie do Nicole i kiwnal glowa Johnny'emu. Podszedl
do wozka Mae i zaczal pchac go ku drzwiom.
- Mae, zaraz przyniose ci do pokoju zimnej lemoniady - obiecala Clair i poszla do
kuchni. Zaraz za Clair wyszla Nicole. Jadalnia opustoszala. Johnny wrocil na swoje
miejsce przy stole. Zastanawial sie, czy jeszcze zobaczy Nicole, ale juz po kilku
minutach pojawila sie ze szklankami pelnymi wody. Bez slowa postawila jedna przed
Johnnym. Tak energicznie, ze wychlapala na talerz polowe zawartosci. Usiadla, kiedy
siegal po serwetke. - Zebacz miotajacy sie na koncu wedki i przewracajacy do gory
brzuchem? - wymamrotala ze zloscia. - Dlaczego nie weZmie pan od razu lopaty i nie
zacznie za domem kopac grobu? - Mowiac tak, mialem swoje powody. Chce pani je
uslyszec? Zamiast pozwolic mu na wyjasnienia, oznajmila: - Babcia to przeciez stara
kobieta. Slodka, czula... - ...I podstepna. - Podstepna? - ze zgroza powtorzyla Nicole.
Zmierzyla Johnny'ego ostrym wzrokiem. - To najbardziej dobroduszna istota, jaka
znam. Dobrodusznosc nie ma tu nic do rzeczy, uznal Johnny. Kobiete, ktora potrafila
sciagnac go z powrotem do Common, choc on obiecal sobie, ze nigdy tu nie wroci,
bylo z pewnoscia stac na odegranie malej scenki i symulowanie zlego samopoczucia.
Zastanawial sie, jaki bedzie nastepny ruch Mae Chapman. Co wymysli nowego?
Johnny machnal reka na dobre maniery. Siegnal po kurczaka i kluski. Nalozyl sobie
solidna porcje i podal polmisek Nicole.
Kiedy Nicole kroila kurczaka na male kawalki, wzial
swojego w palce i odgryzl pierwszy kes. Zabieral sie za nastepny, gdy poczul na sobie
jej badawczy wzrok. Fakt, nie jadl jak przystalo na dzentelmena, ale przeciez nie
umazal twarzy. - Cos nie tak? - zapytal. - Nie - zaprzeczyla. Zlapal mokra serwetke i
wytarl wargi, po czym nadzial na widelec solidna porcje klusek. Zanim wepchnal
widelec z kluskami do ust, zauwazyl, ze Nicole ponownie zajela sie jedzeniem.
Siegnela po kawalek chleba. Johnny uwielbial pieczywo, i to w duzych ilosciach, ale
tym razem poskromil apetyt. Postanowil sprobowac konwersacji. - Czy stary dodge
Henry'ego jest na chodzie? - zapytal i znow siegnal po kluski. Podniosla glowe. -
Dlaczego chce pan to wiedziec? - Sprzedalem swoj samochod, bedac w wiezieniu. Ale
teraz przydalaby mi sie jakas polciezarowka. W poniedzialek rano moglbym zawieZc
pania do miasta i zabrac stamtad kupione materialy. - Chce pan, abysmy pojechali
oboje? Do skladu budowlanego Craiga? - Czyzbys obawiala sie, chérie, ze ludzie
zobacza nas razem? - pytaniem na pytanie odpowiedzial Johnny, siegajac po
nastepny kawalek kurczaka. - Oczywiscie, ze nie. - Boi sie pani, ze narobie klopotow,
czy czegos w tym rodzaju? - Czegos w tym rodzaju.
Johnny odchylil sie w krzesle i oparl rece po obu stronach talerza. - Nie zamierzam
narazac pani na zadne przykrosci. - Brzmi to tak, ze jesli nie bedzie pan zmuszony, to
nie narozrabia. - Nadziala na widelec kawalek miesa i uniosla do ust, ale po chwili
wahania odlozyla widelec i westchnela. - Moge obiecac, ze nie wysiade z samochodu.
Czy to pani odpowiada? Nie zdazyla odpowiedziec, bo do jadalni weszla Clair, niosac
dwa kawalki orzechowego ciasta. Na widok niedokonczonego posilku Nicole
gospodyni zmarszczyla czolo, ale bez slowa zabrala ze stolu jej talerz i postawila
deser. - Maz chcialby wiedziec, czy gra pan w karty - zapytala Johnny'ego. Wziecie do
reki kart w taki goracy, letni wieczor mialo swoj urok. - Owszem, jakos daje sobie z
nimi rade - odparl. - Okolo wpol do dziesiatej Bick wpada zazwyczaj do kuchni na
kawe - oznajmila Clair. - Jesli ma pan ochote, prosze tez przyjsc, bedzie pan mile
widziany. Zawsze czeka pelny dzbanek. - Spojrzala na Nicole. - Slonko, Mae czuje sie
lepiej. BadZ dobra dziewczynka i zjedz teraz to ciasto. Do wygrania zakladu zostaly mi
tylko dwa tygodnie. W milczeniu zjedli deser. Johnny jeszcze dopijal kawe, kiedy
Nicole odlozyla serwetke i podniosla sie z miejsca. - Jesli jutro pana nie zobacze,
spotkamy sie w poniedzialek. O dziesiatej rano przed frontowa weranda.
Zawiezie mnie pan do miasta, ale u Craiga sama zalatwie sprawe - oznajmila. -
Zgoda? Johnny nie przypuszczal, ze Nicole tak latwo sie podda. - Zgoda. - Wstal od
stolu. Gdy byla w polowie drogi do drzwi, oswiadczyl: - Starsza pani to wszystko
zainscenizowala. Nicole zatrzymala sie z reka na klamce. - Co pan powiedzial? -
Symulowala zaslabniecie, mozesz mi wierzyc, chérie. Ze strony twojej babki byla to
gra, a Clair w tym jej pomogla. - To smieszne. Dlaczego mialyby robic cos takiego?
Johnny oparl sie o framuge drzwi. Znajdowal sie teraz tak blisko Nicole, ze poczul
zapach jej perfum. - Mam na ten temat wlasna teorie, ale byc moze, chérie, powinnas
sama zapytac o to babke. - A jaka jest panska teoria? - Wolalbym nie mowic, dopoki
nie bedzie pani miala okazji pogadac o tym ze starsza pania. Nicole popatrzyla na
Johnny'ego z wyraZna niechecia. - Czy twoja nienawisc odnosi sie tylko do mnie,
chérie, czy tez do wszystkich mezczyzn? - zapytal. - Prosze zejsc mi z drogi -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]