[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siÄ™ obok niej, nachylajÄ…c siÄ™ nad niÄ… lekko, ale nie
dotykał jej. Czekał na jej odpowiedz.
- Poznaliśmy się niedługo po mojej przepro-
wadzce do Londynu i od razu zakochałam się
w nim po uszy. To było tuż po śmierci mamy.
S
R
Byłam przygnębiona i samotna. Richard pokazał
mi, że jeszcze potrafię się śmiać, choć już za-
czynałam w to wątpić. Byłam wniebowzięta, gdy
mi się oświadczył i wzięłam jego zapewnienia, że
chętnie poczeka do nocy poślubnej, za dowód jego
prawdziwej miłości. - Westchnęła ciężko, przypo-
minając sobie dzień, o którym najchętniej by zapo-
mniała. - Parę tygodni przed ślubem złożyłam mu
niezapowiedzianą wizytę. To miała być niespo-
dzianka, zamierzałam oznajmić mu, że kocham go
zbyt mocno, by czekać dłużej. Byłam pewna, że
spędzimy ze sobą resztę życia i chciałam, żebyśmy
zostali kochankami. Ale to mnie spotkała niespo-
dzianka. Miałam własny klucz i gdy weszłam do
mieszkania, zastałam go w łóżku z jego gosposią.
- I zerwałaś zaręczyny?
- Oczywiście. Uważam, że małżeństwo to
związek na całe życie, tak jak to było u moich
rodziców. - Nagle przypomniała sobie przysięgę
złożoną Javierowi kilka godzin wcześniej i przy-
gryzła wargę. - Myślałam, że miłość moja i Ri-
charda będzie trwać wiecznie, ale to była fikcja.
Richard chciał za mnie wyjść tylko dlatego, że
moje żałosne zauroczenie podbudowywało jego
poczucie własnej wartości. Byłam tak zakochana,
że jego pózne godziny pracy i nagłe wyjazdy na
konferencje nie wzbudzały moich podejrzeń. Ale
mimo bólu, jaki zadał mi Richard, wciąż wierzę
S
R
w miłość. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam męż-
czyznę, którego pokocham na zawsze i który poko-
cha mnie. I to jemu oddam swoje ciało.
- Dios! - krzyknął Javier i wyskoczył z łóżka.
- Ja to mam szczęście. Wziąłem za żonę kobietę
o języku żmii, twarzy syreny i niewinności westal-
ki. - Z wściekłością rzucił jej różową koszulkę
nocną. - Lepiej to włóż, zanim wrócę.
- DokÄ…d idziesz?
- Wziąć długi, zimny prysznic.
- Pójdę spać do swojego starego pokoju. Ot-
worzysz mi drzwi?
- Od tej pory będziemy spać tutaj, razem. Po-
wiedziałem ci, nie chcę, by ktokolwiek, nawet
służba, podejrzewał, że wzięliśmy ślub z innych
powodów niż miłość.
- Ale ja nie mogę tu zostać. Nigdy nie zasnę.
- Spróbuj, dobrze ci radzę. Bo jeśli nie bę-
dziesz jeszcze spała, gdy wrócę, nie obiecuję, że
powstrzymam swoje instynkty, które wydają ci się
tak odrażające.
Wszedł do łazienki i trzasnął drzwiami z taką
siłą, że o mało nie wypadły z zawiasów.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Zaspana Grace obróciła się na drugi bok, ale na
dzwięk znajomego głosu natychmiast otworzyła
oczy.
- Nareszcie się obudziłaś. Nigdy nie widzia-
łem, żeby kobieta spała tak mocno - przywitał ją
Javier.
- Mam czyste sumienie, to dlatego. Jak rozu-
miem, nie wypoczÄ…Å‚eÅ› tej nocy?
- Tak, ale to nie ma nic wspólnego z moim
sumieniem lub jego brakiem - powiedział łagod-
nie, podchodząc do łóżka. - Raczej z twoim sma-
kowitym ciałem, tak kusząco przytulonym do mo-
jego.
- Nie przytuliłam się do ciebie - zaprotestowała
Grace. Choć wcześniej zarzekała się, że nie zmruży
oka, ze zdumieniem odkryła, że niewiele pamięta
z tego, co się działo w nocy, poza dziwnym poczu-
ciem spokoju i bezpieczeństwa w łóżku Javiera. Nie
spędziła tej nocy w jego ramionach, prawda?
- Mam nadzieję, że zachowałeś się jak dżentelmen.
S
R
- Nie można mi nic zarzucić - zapewnił.
- Uwierz mi, zapamiętałabyś, gdybym postanowił
zbadać twoje czarujące krągłości, których twoja
koszulka nie ukrywa zresztą zbyt dobrze. Gdy będę
się z tobą kochał, nie zachce ci się spać.
- Czy ty mnie w ogóle wczoraj słuchałeś? Nie
prześpię się z kimś, kogo nie kocham.
Zachichotał i poszedł w stronę drzwi.
- Nie pozostaje mi więc nic innego, jak cię
w sobie rozkochać.
- Przecież nie wierzysz w miłość.
- Nie, ale wierzę w pożądanie. Szczerze mó-
wiąc, nieważne, jak nazwiemy tę chemię między
nami - oboje wiemy, jaka w niej tkwi siła. Z przy-
jemnością przełamię twój opór. Ale teraz czas
wstawać. Consuela zaraz przyniesie ci śniadanie,
a potem jedziemy na lotnisko.
- Po co... dokÄ…d lecimy?
- Spędzimy tydzień na Seszelach.
Otworzył drzwi i już miał wyjść, gdy Grace
odezwała się.
- Masz tam jakieÅ› interesy?
- Nie, to wycieczka tylko i wyłącznie dla przy-
jemności - odpowiedział z szelmowskim błyskiem
w oku. Ale zanim Grace zdążyła wypytać go
o szczegóły, Consuela zjawiła się ze śniadaniem,
a on zniknÄ…Å‚.
- Musi być pani bardzo podekscytowana - po-
S
R
wiedziała pokojówka, kładąc tacę na kolanach
Grace. - Podróż poślubna na Seszele... to takie
romantyczne. Książę ma surową twarz, ale gorące
serce. Szkoda tylko, że róże zwiędną przed pań-
stwa powrotem - ciągnęła, zbierając płatki, które
opadły na komodę. - Książę własnoręcznie zebrał
je dla pani w zamkowym ogrodzie, ale kolce
pokaleczyły mu dłonie do krwi. Czy czegoś jesz-
cze pani potrzebuje?
Niczego poza kluczem do myśli Javiera, pomyś-
lała Grace. Pokręciła głową, spojrzała na śniadanie
i stwierdziła, że opuścił ją apetyt. Kim był męż-
czyzna, którego poślubiła? Choć uważała, że jest
zimny i bezwzględny, zadał sobie trud, by zebrać
jej ulubione kwiaty, a teraz zabierał ją w jedno
z najbardziej romantycznych miejsc świata.
Pięć dni pózniej Grace wciąż nie miała pojęcia,
co kierowało jej mężem. Od przyjazdu do luk-
susowej willi na plaży na Seszelach był niezmier-
nie troskliwy i tak czarujący, że nie mogła uwie-
rzyć, że ten sam człowiek poszczuł ją psem za
wtargnięcie na teren jego zamku. Jaką grę prowa-
dzi? Bo to musiała być gra, a ona z własnej winy
coraz bardziej poddawała się jego urokowi.
Dni mijały im na pływaniu w prywatnym base-
nie przy willi lub w przejrzystym morzu wokół
wyspy. Przemierzali kilometry białych piaszczys-
S
R
tych plaż, rozmawiając na wszystkie tematy świata
- z wyjątkiem jej ojca i powodów, dla których
wzięli ślub.
Javier był niezwykle inteligentny i miał ostry
dowcip. Grace dowiedziała się, że uprawiał liczne
sporty, między innymi szermierkę. Dyskutowali
o filmie i teatrze. Opowiedział jej o mauretańskich
skarbach znajdujących się w zamku. Obiecał, że po
powrocie Grace będzie mogła przejrzeć ręcznie
sporządzone katalogi tych dzieł sztuki.
Nigdy więcej nie wspominał o dzieciństwie,
ale Grace domyśliła się, że musiał być samotny,
nawet po tym, jak dziadek przyjÄ…Å‚ go do zamku.
Czuła, że Carlos nie okazywał mu więcej miłości
niż rodzice.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]